"Moja Piwniczka" to regularny cykl degustacji porządnie wyleżakowanych
piw (minimum 4-letnich), które pojawiają się
na blogu mniej więcej
raz na miesiąc w okresie
jesienno-zimowym.
Jak dobrze wiecie jest to blog o polskich piwach, przy czym w tym miejscu należy zaznaczyć, iż nie zawsze można jednoznacznie ocenić, co należy rozumieć jako polskie (jako przykład podam piwo Desperados). Nie mniej jednak dzisiaj robię duży wyjątek, bo piję piwo od naszych południowych sąsiadów – sympatycznych „pepiczków”. Jest to dopiero drugie zagraniczne piwo w historii „Mojej Piwniczki”!
Mam tu Primatora Double z czeskiego browaru Náchod. Spokojnie – liczba na etykiecie to zawartość ekstraktu, a nie alkoholu, choć on sam też nie jest mały, bo wynosi 10,5%. W dobie rzemieślniczych siermiężnych RISów, może i nie robi to jakiegoś wielkiego wrażenia, ale to piwo zapewne istniało wcześniej, nim u Ziemka Fałata pojawił się pierwszy zarost na twarzy. Co prawda na etykiecie (tej starej) nigdzie nie ma napisane, że jest to porter bałtycki. Ale jeśli wiadomo, że jest to ciemny lager o tak dużych parametrach, to wiadomo, że pilsem to nie jest.
Piłem to piwo chyba tylko dwa razy w życiu. Serio. Ale jakimś trafem jedna butelczyna przyplątała się do mojej piwnicy, gdzie spędziła ponad pięć lat. Pamiętam tylko, że było mocne i słodkie, ale w miarę smaczne. Ciekawe jak będzie smakować po tylu latach?
Producent |
Pivovar Náchod |
Termin ważności |
08.07.2016 |
Wiek (miesiące) |
67 |
Zawartość alkoholu (%) |
10,5 |
Ekstrakt (°Blg) |
24 |
W tym szkle piwo wygląda na czarne, ale w rzeczywistości jest ciemno brunatne. Pieni się umiarkowanie. Nie za wysoka pianka posiada bardzo drobne pęcherzyki, jest zwarta, sztywna i naprawdę trwała. Jestem pozytywnie zaskoczony.
Piję. Niebywale słodkie jest to piwo! Okrutnie słodkie i zalepiające. Słodsze nawet niż w świeżej wersji. Opiekane słody nieźle się tu dogadują z całą beczką miodu i karmelu. Tak – jest iście miodowo. Ale też i czekoladowo. Całe morze mlecznej czekolady kumpluje się z pralinkami (niestety tymi z niższej półki) oraz wyraźną melasą, która długo pozostaje na podniebieniu. Jakakolwiek goryczka po prostu tu nie istnieje. Finisz jest długi i oblepiający, nieco orzechowy z lekkimi wtrętami toffi. Bardzo mocno się to utleniło, ale szkoda, że ani trochę nie poszło w suszone owoce. Plus natomiast, że stało się zupełnie nieinwazyjne jeśli chodzi o odczucia alkoholowe. Absolutnie nie czuć żadnego etanolu, nawet grzania w gardełko, czy przełyk. Piwo jest bardzo treściwe i pełne w smaku. Gładkie, dosyć gęstawe, aksamitne na podniebieniu. Ulepek straszny, ale mimo wszystko smakuje nie najgorzej.
Aromat jest silny i zdecydowany, ale rzecz jasna mega słodki. Można odnieść wrażenie, że wącha się miód pitny. Miód gryczany dominuje, tuż obok pędzi przypalony karmel, chlebek razowy oraz prażony słód. Ciemno, ale nie czarno. Jest mleczna czekolada, kakao, praliny i melasa. Mówiłem, że jest słodko, ale dosyć przyjemnie. To zależy kto, co lubi. Mnie bynajmniej takie klimaty zbytnio nie przeszkadzają.
Ciężko jest mi podsumować tego Primatora. Na pewno jest inny niż był kiedyś. Utlenił się nader jednokierunkowo, ale z drugiej też strony nie jest to tak zły kierunek, jak mogłoby się wydawać. Chyba jego największą zaletą jest genialne ułożenie, wysoka głębia oraz niebagatelna gładkość. Minusem oczywiście ulepkowatość, a co za tym idzie niska pijalność. Ciężko mi zmęczyć tą flaszkę, mimo że się wcale nie spieszę. Najwyraźniej jest to idealny przykład piwa przeleżakowanego i to długo. Tak więc to piwo świeże było lepsze.
OCENA: 5/10
Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe artykuły na temat wyleżakowanych piw – już teraz zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub polub mój profil na fejsie ;>
Komentarze
Prześlij komentarz