Przejdź do głównej zawartości

Po Godzinach - Bezalkoholowy Porter Bałtycki

 

W końcu jest! Około 8 tygodni od premiery (dzięki pewnemu płazowi), bezalkoholowy porter bałtycki od Ambera, wreszcie wypłynął na szerokie wody. Od razu trzeba zaznaczyć, że jest to pierwszy tego typu wypust na świecie! Prawdopodobnie, ale myślę, że jeśli takie coś by istniało, to Marcin Chmielarz, by o tym wiedział.

Powiem tak – ja generalnie nie pijam piw bez procentów. Jeśli akurat nie mogę mieć promili we krwi, to piję jakiś soczek, czy napój. Piwa bezalkoholowego nie uznaję i nie kupuję. Jedyne wyjątki, to recenzje na blogu. Tak więc dla mnie – jako wielkiego fanatyka porterów bałtyckich – ten eksperyment jest po prostu szokujący. Prawie zszedłem na zawał, gdy Amber to ogłosił. Nieco później miałem bardzo mieszane uczucia, a nawet gęsią skórką i pot na czole. Po dwóch miesiącach jednak już się oswoiłem i mam ochotę tego spróbować. Zwłaszcza mając na uwadze, że to piwo powstało metodą przerwanej fermentacji, a nie dealkoholizacji. Co za tym idzie, zawiera ono tyle samo ‘makrosów’, co regularny porter bałtycki. Ba! Zawiera nawet tyle samo ekstraktu, co zwykły porter od Ambera. To jest rzecz zupełnie niespotykana wśród piw bezalkoholowych, które są zwyczajnie wodniste, bo mają około połowę (lub mniej) ekstraktu w stosunku do wersji z procentami. Browarze Amber przyznam, że tutaj żeś mi zaimponował. 


Wiele razy pisałem, że piwo jest czarne jak smoła. Myliłem się. To jest najczarniejsze piwo, jakie w życiu widziałem. Serio. Ma też najciemniejszą pianę. Jej kolor jest po prostu ciemnobrunatny, barwy porteru rzekłbym. Piana jest bardzo drobna, bardzo zbita, betonowa. Opada nader powoli. Wygląd petarda!

W smaku faktycznie czuć te 18 ballingów. Trunek jest naprawdę gęsty, niesamowicie gładki, wręcz jedwabisty. Zarazem czuć jego kremowość i puszystość, jakkolwiek to nie zabrzmi. Dużo tu gorzkiej i deserowej czekolady, sporo kawy z cukrem oraz gorzkiego kakao. Dalej mamy palone słody, praliny belgijskie i przypalony karmel. Wyraźnie palone jest to piwo. Jedno z bardziej palonych wśród porterów bałtyckich. Goryczka jest bardzo solidna, ale szlachetna, o kawowo-chmielowym profilu. Wysycenie jest średnie. Tło wypełnia prawdziwy pumpernikiel, wspierany ulotnymi nutami lukrecji i suszonych śliwek. Całość jest dosyć wytrawna i wg mnie trochę bliżej temu do RISa, niż do ‘bałtyka’. Nie mniej, jest to bardzo smaczne piwo. Nie czuć, że jest bezalkoholowe. Szok.

Średnio intensywny zapach przywodzi na myśl morze gorzkiej czekolady i pralinek belgijskich, z domieszką czekolady deserowej. Są też palone słody, ciemne pieczywo oraz przypalony karmel. Bardziej w głębi majaczą suszone owoce (śliwki, figi, daktyle), łagodna kawa oraz ciasto murzynek. No ładnie to pachnie, tak szlachecko można rzec. Wciąż mało słodko, ale już nieco bardziej porterowo.

Po Godzinach – Bezalkoholowy Porter Bałtycki jest piwem bardzo pełnym w smaku, cudownie gładkim, poniekąd treściwym, ale jednak bardziej wytrawnym. Ta paloność i sowita goryczka robią robotę, choć są mało porterowe. Bez wątpienia jest to piwo przełomowe, epokowe, rewolucyjne, może nawet epickie. To smakuje w zasadzie jak RIS lub taki wytrawniejszy imperialny porter bałtycki, tyle że bez alkoholu. Na pewno nie jest to Grand Porter w wersji bezalkoholowej. Tym piwem idzie się najeść. Tyle jest tutaj ciała. Wydaje mi się, że to najlepsze piwo bez procentów, jakie piłem. Głównie dlatego, że prawie nie różni się w smaku od piwa z alkoholem. No kurna sztos!

OCENA: 9/10

CENA: 7.99ZŁ (Żabka)

ALK. < 0,5%

TERMIN WAŻNOŚCI: 07.11.2025

BROWAR AMBER

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw...

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego ...

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymaw...

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst...

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasne...

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki...

KOREB AMERICAN IPA

Zgodnie z moim zapytaniem na FB, biorę dzisiaj na warsztat ajpę z Browaru Koreb, bowiem piwo to zdecydowanie najczęściej przewijało się w Waszych komentarzach. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy, myślałem, że potraktujecie mnie łagodniej i wybierzecie coś bardziej rozsądnego. Najwidoczniej jednak nie zależy Wam na moim zdrowiu, a sobie chcecie oszczędzić self-testów na własnej skórze ;p OK. Wyzwanie przyjąłem na klatę. Mówiąc kolokwialnie, sam sobie nawarzyłem piwa tym pytaniem, więc teraz sam muszę je wypić. Kupiłem rzeczoną nowość z Browaru Koreb w Łodzi na Targach Piwowary , gdzie rodzinny browar z Łasku miał akurat swoje stoisko. Nie żebym był jakimś tam fanem tego przybytku, co to, to nie! Powiem więcej – jeszcze nigdy w swoim żywocie nie piłem nic z tego browaru, o czymś więc musi to świadczyć. A piwo kupiłem po prostu z czystej ciekawości, bowiem swoim pojawieniem się na rynku wywołało ono niemałą konsternację, zdziwienie, a nawet szok wśród ro...