Big Game od Wrężela to seria niebagatelnie mocarnych piwek, dostępnych wyłącznie u niemieckiego ciemiężyciela. To znaczy dostępnych kiedyś, bo z początkiem tego roku Lidl wypiął się na polski kraft. Obecnie sytuacja się troszkę odwraca, ale ja nie o tym, nie o tym.
Na blogu dotychczas pojawiły się: Big Game #One, Big Game #Two i Big Game #Three. Naturalną koleją rzeczy jest zatem Big Game Four. Co ciekawe już bez hasztaga (zapomniało im się?). Jest to Braggot o ekstrakcie 24,5º Blg i sakruckim woltażu 13,7% alko! Taki Imperator może się przy tym potworze schować. Powyższe parametry sugerują bardzo głębokie odfermentowanie, a więc nie powinno być wcale tak słodko. Bo oczywiście brażot to piwo miodowe, tyle że tutaj miód był dodany do brzeczki słodowej przed fermentacją, w odróżnieniu do klasycznych piw miodowych, gdzie pszczeli specjał jest dodawany do gotowego piwa.
Trunek – nie dziwota – posiada miodowy, tudzież herbaciany odcień. Piana jest skąpa, średnio pęcherzykowa i szybko znika.
W smaku nuty słodowe mieszają się z lekką domieszką miodu i karmelu. Mimo to, piwo nie jest zamulająco słodkie (takie 5/10). Na drugim planie mamy ciastka pieguski, biszkopty oraz rodzynki. W tle natomiast pałętają się nieśmiałe nuty kwiatów i jakichś owoców, ale ciężko mi sprecyzować jakich. Piwo posiada minimalnie przyprawowy finisz, coś jak Saison. Wysycenie jest średnie, goryczka nieobecna. Może trudno w to uwierzyć, ale alkoholu jako takiego też prawie nie czuję. Oczywiście czuć, że nie jest to cienki Bolek, ale dałbym se rękę odrąbać, że nie ma tu więcej niż 8-9% alko! Piwo jest naprawdę świetnie ułożone, bardzo gładkie i dosyć gęste. Smaczne również, choć bez większych fajerwerków.
Zapach jest w zasadzie bardzo podobny do wrażeń "gębowoch". Tu również dominuje słodowość podbita wyraźnym, acz wcale nie nachalnym miodkiem. Jest sporo herbatników i biszkoptów, a w odwodzie czekają jeszcze andrusy pokryte karmelem. Dalej pojawia się ta sama nuta owocowa – coś jakby miks cytrusów, jabłek i gruszek, ale wszystko jest dosyć stonowane. W tle zaś czają się subtelne kwiaty i przyprawy. Wszystko to wydaje się zmyślnie skonstruowane, jakby reżyser (piwowar) miał nad tym pełną kontrolę. Etanol delikatnie smyra nozdrza, czyli jest wyczuwalny (nie dziwota). Ogólnie rzecz biorąc czuć, że to mocny zawodnik, ale powtarzam jeszcze raz – jak na 13,7% piwo jest genialnie ułożone. Na serio ładnie pachnie ten Braggot.
Piwo posiada konkret ciało, przyjemną gładkość, sporą gęstość oraz całkiem rozsądny balans. W miarę picia staje coraz mniej słodkie, a coraz bardziej wytrawne. Jednak najbardziej intrygującą rzeczą są tutaj klimaty przyprawowe. Niby delikatne, ale jednak obecne. Na uwagę zasługuje również piękne ułożenie tegoż napitku. Widać, że czas zrobił swoje - piwo kupiłem wczesną wiosną, a ile leżało w Lidlu tego nie wiem.
Podsumowując jest to trunek bardzo konkretny, dosyć złożony, smaczny, mocarny, acz świetnie ułożony, ale też mocno zdradliwy. W sumie bardziej przypomina mi jakiegoś imperialnego Saisona, niż Braggota, a trochę ich w życiu wypiłem. Nie przeszkadza mi to jednak odbierać tego piwa bardzo pozytywnie.
OCENA: 7/10
CENA: ok 9ZŁ
ALK. 13,7%
TERMIN WAŻNOŚCI: 08.12.2027
BROWAR WRĘŻEL//BROWAR ZARZECZE
Komentarze
Prześlij komentarz