Pod koniec zeszłego roku Browar Zamkowy Racibórz wyraźnie błysnął na krajowej scenie piwnego kraftu. Otóż wypuścił „tłusty” zestaw w postaci dwóch imperialnych mocarzy i szkła. Szkło nie byle jakie, bo oryginalne TeKu, a piwa to klasyka w postaci porteru bałtyckiego i Barley Wine. Wszystko to oczywiście zapakowane w dedykowany kartonik. Ja akurat dostałem go od Mikołaja, ale wiem, że cena zestawu zapewne niektórych miłośników browaru zszokowała. Patrząc jednak realnie na cały kraftowy rynek, jest do przełknięcia. Z tymże należy mieć na uwadze, że Browar Racibórz jednak ciężko uznać za kraftowy przybytek. Zostawmy jednak te rozważania, bo nie są one tematem tego wpisu.
Na pierwszy ogień idzie imperialny porter, który posiada, aż 28º Plato oraz ponad 11% alkoholu, więc naprawdę wielki szacun dla Raciborza za takie parametry. W składzie nic specjalnego tu nie znajdziemy (słody, chmiel oraz płatki pszenne, owsiane i drożdże).
Piwo pięknie się prezentuje. Niemal zupełnie czarny trunek posiada jedynie nikłe burgundowe refleksy, widoczne pod światło. Dzieła dopełnia trwała i zacnych rozmiarów piana o beżowej barwie i iście drobnej strukturze.
Smak to przede wszystkim dosyć mocno zaznaczone palone słody oraz czekolada deserowa, która płynnie przechodzi w pumpernikiel i świeżo parzoną kawę. Paloności na serio jest tutaj sporo jak na portera bałtyckiego. Na szczęście na drugim planie występuje stosowna kontra w postaci suszonych owoców. Daleko w tle natomiast doszukałem się palonego jęczmienia, przypalonego karmelu i powideł śliwkowych, które oczywiście można by podciągnąć pod suszone owoce. Mamy tu również stosunkowo wysoką, kawową goryczkę, która jest dosyć szorstka muszę rzec. Alkohol jest obecny, ale też dosyć nieźle ułożony jak na ten woltaż. Z pewnością nie piecze i nie pali w gaźnik. Całość jest dosyć smaczna, acz bardzo charakterna, wręcz taka zadziorna. Smaczne piwo, dosyć złożone, ale dupy nie urywa.
W aromacie jest zgoła podobnie. Palone słody, dosyć tęga nuta kawy, gorzkiej czekolady i ciemnego pieczywa. Po przeciwnej stronie ringu stają suszone owoce: śliwki oraz figi. Wyczuwam również intrygujący akcent świeżych czarnych porzeczek oraz wiśni, co jest mega rzadkością w porterach bałtyckich. W to wszystko wmieszana jest średnio intensywna woń szlachetnego alkoholu, palonego cukru oraz pralinek belgijskich. Sumarycznie piwo wywołuje u mnie konotacje z jakąś owocową nalewką z domieszką czekolady i/lub kawy. Naprawdę bardzo ładnie i nad wyraz wielowątkowo to pachnie. Fajne zaskoczenie.
Pełnia smaku porządnie masakruje kubki smakowe. Ciecz jest odpowiednio gęsta, nieco nawet likierowa, a przy tym przyjemne gładka i kremowa. Balans jest całkiem niezły, choć całość sprawia ewidentnie wytrawne wrażenie. Jak wspominałem – paloności tutaj nie brakuje. Należy więc zadać sobie pytanie, czy to wciąż jest porter bałtycki? Odpowiedź nie jest łatwa, zwłaszcza mając na uwadze, że to jego imperialne wcielenie. Gdybym się czepiał, mógłbym jeszcze napisać, że ułożenie mogłoby być lepsze. Owszem, mogłoby, ale przecież piwo miało rozlew bardzo niedawno, bo pod koniec listopada A.D.2022. Poza tym alko przekracza tutaj 11%, więc nie oczekujmy Bóg wie jakiej łagodności. Generalnie do każdego zarzutu możemy dodać, jakieś „ale”. Dlatego słowem podsumowania stwierdzam, że otrzymałem piwo zaskakująco zadziorne, wytrawne, palone, bardzo złożone, okrutnie pełne w smaku, esencjonalne, gęste i generalnie całkiem smaczne. Do sztosa trochę brakuje, ale i tak jestem miło zaskoczony.
OCENA: 7/10
CENA: 40ZŁ zestaw (Aldi)
ALK. 11,2%
DATA WAŻNOŚCI: brak
BROWAR ZAMKOWY RACIBÓRZ
Komentarze
Prześlij komentarz