Przejdź do głównej zawartości

MOJA PIWNICZKA: 6-letni Lwowski Porter

"Moja Piwniczka" to regularny cykl degustacji porządnie wyleżakowanych piw (minimum 4-letnich), które pojawiają się na blogu mniej więcej raz na miesiąc w okresie jesienno-zimowym.

Tradycyjnie już po wiosenno-letniej przerwie na bloga powraca „Moja Piwniczka”. Ku mojej uciesze i zapewne wielu czytelników. To taki niekończący się eksperyment, gdzie każde piwo po kilku latach staje się zagadką, którą ja właśnie podczas degustacji rozwiązuję. Nigdy nie wiadomo jak bardzo dane piwo się zmieni i w którym pójdzie kierunku. Jedne trunki zyskują, inne wręcz przeciwnie, a jeszcze inne nie zmieniają się praktycznie wcale.

Dzisiejsza degustacja jest dosyć wyjątkowa w całej serii, bo mamy tu piwo z Ukrainy, z zabytkowego Browaru Lwowskiego założonego w 1715 roku. Jak wiecie jest to blog tylko o polskich piwach, ale postanowiłem zrobić wyjątek. Lwowskie Porter (będę używał spolszczonej nazwy) bez problemu można kupić w polskich marketach. Piłem go kilka razy, ale jakoś nigdy mnie nie zachwycił. Jakoś tak się jednak stało, że jeden egzemplarz sobie zachomikowałem do piwnicy i o nim zapomniałem. No i trwało to jakieś sześć lat…

Niedawno go „odkopałem” i postanowiłem, że chyba przyszedł już na niego czas. Bardzo jestem ciekaw jak średniej klasy porter bałtycki zmienił swój profil po tylu latach. Po to właśnie jest ten cykl – żeby dowiadywać się takich rzeczy. Let’s go!

Producent

Browar Lwowski

Termin ważności

13.06.2015

Wiek (miesiące)

76

Zawartość alkoholu (%)

8

Ekstrakt (°Blg)

20

Piwo wędruje do szkła. Prezencja ładna – ciemny, niemal zupełnie czarny kolor. Dosyć pokaźna piana, bardzo zwarta i drobna, beżowa, umiarkowanie trwała. Na ściankach tworzy liczne zacieki.

Lwowskie pamiętam jako zupełnie nijakie. Bez wad, ale też niczym nie zachwycające. Sześcioletni egzemplarz natomiast wyraźnie zmienił się na lepsze. Pełno tu ciemnych, lekko palonych słodów, sporo pieczywa razowego oraz mnóstwo czekolady deserowej, takiej wiecie – słodkiej i gorzkiej zarazem. Akompaniują im bardzo przyjemne owoce spod znaku suszonych śliwek, fig i rodzynek. W tle odnalazłem nieco łagodnej kawy z domieszką gorzkiego kakao oraz pralinek belgijskich. Dosyć szybko do gry włącza się kawowo-palona goryczka. Średnio mocna, ale jakże szlachetna, miękka i gładziutka. Całość, mimo swojego wieku, wciąż lekko trąca alkoholem, który jednak jest całkiem przyjemny i szlachetny. Posiada właściwości lekko rozgrzewające. Generalnie całkiem dobrze się to pije. Bardzo smaczny porterek. 

Pora przyjrzeć się z bliska co w aromacie piszczy. No czuć, że to wyleżakowana sztuka. Piwo jest fest ułożone i pachnie nad wyraz zachęcająco, by nie powiedzieć ślicznie. Suszone ciemne owoce w czekoladzie – to tak w skrócie. Śliweczki, figi, daktyle robią robotę. A jest jeszcze przyjemna woń świeżego kakao, karmelu i chleba razowego. Na horyzoncie natomiast majaczę subtelne echa sosu sojowego, kawy ze śmietanką i cukru trzcinowego. Alkohol jest delikatnie zaznaczony, łagodny i kojarzący się z likierem czekoladowym. Pięknie pachnie to piwo. Jestem pod wielkim wrażeniem.

Lwowskie Porter po ponad sześciu latach stało się trunkiem niebywale kompletnym, złożonym i smacznym. Ciało jakie było, takie jest nadal, czyli pełnia jest całkiem zadowalająca, choć zbyt gęste to piwo nie jest. Ale gładkie już tak i to bardzo. Balans stoi tu na najwyższym poziomie. Szczególnie dobrze sprawuje się tu goryczka – w punkt wycelowana, pięknie kontrująca słodową podbudowę.

Bardzo udany eksperyment. Piwo jest dużo lepsze niż świeży egzemplarz. Przede wszystkim jest bardziej stylowe, bardziej złożone i w końcu coś się tu dzieje. Świetnie wkomponowały się tu suszone owoce, które dodały piwu nowej jakości i splendoru.

OCENA: 8/10

 Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe artykuły na temat wyleżakowanych piw – już teraz zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub polub mój profil na fejsie ;>

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw...

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymaw...

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów,...

Nowy Kasztelan, podbity miodem i cytryną

  Połączenie piwa i miodu z cytrusami wydaje się nad wyrazem udanym mariażem. Nie bez powodu na internecie znajdziemy multum przepisów na drinki z wykorzystaniem tych składników. Dostrzegli to również sami producenci piw. Pierwszy był chyba Ciechan Shandy (dawno temu, może nie każdy nawet pamięta). Swoje piwo z cytryną i miodem miał też Perun, czy Browar Staropolski. Warto tu jeszcze wspomnieć o najnowszym, a zarazem genialnym Lekkim Na Miodzie z Pomarańczą z Browaru Jabłonowo, które zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Są jeszcze piwa z miodem i pigwowcem, ale jak wiadomo – mimo smakowych podobieństw – nie jest on cytrusem. Ostatnio na półkach sklepowych dostrzegłem nowość – Kasztelan Jasne Podbite Miodem z Cytryną. Przyznam, że byłem w sporym szoku. Zdziwienie było podwójne, bo to przecież koncerniak. W składzie mamy miód lipowy (1%), sok cytrynowy oraz niestety aromaty naturalne. Według koncernów jak widać żadne piwo smakowe nie może się bez nich obejść. Mimo to postanowiłem ...

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego ...

NAMYSŁÓW PILS

ALK.6%. Dzisiaj przyjrzę się bliżej drugiemu piwu z Namysłowa. Po Zamkowym Niepasteryzowanym czas na Pilsa. Piwo nie jest ani nowe, ani tym bardziej stare. Pojawiło się w ubiegłym roku w maju, ale wersja butelkowa ujrzała światło dzienne dopiero trzy miesiące później. A propos butelki... bardzo ładny i niespotykany kształt, tylko ten nieszczęsny zielony kolor.... Gdy patrzę na jego parametry, a zwłaszcza na woltaż to zaczynam mieć spore wątpliwości, czy to będzie klasyczny, lekki, sesyjny i goryczkowy pils??? Moim zdaniem 6 „voltów” to zdecydowanie za dużo jak na ten styl. Cóż..., let’s do it.  Namysłowski pils odziany jest w klasyczną, złocistą barwę. Na powierzchni uformowała się średnio obfita, biała piana o mieszanej wielkości pęcherzach. Co mnie bardzo cieszy dosyć długo utrzymuje się przy życiu i nieco brudzi szkło. Całkiem nieźle jak na razie. Nasycenie CO 2 na średnio wysokim poziomie, ale patrząc na sugerowany styl piwa wydaje się to zrozumiałe, a nawet ...

Portermass Amburana

  Portermass od Pinty to seria imperialnych porterów bałtyckich (kilka z nich jest już na blogu), gdzie ekstrakt niekiedy zatrzymuje się dopiero na 30-stu ballingach , a woltaż przekracza 10%. Na tegoroczny Baltic Porter Day ekipa z Wieprza wypuściła Portermass leżakowany z egzotycznym drewnem amburana. Z tego co się orientuje, to już trzecie takie piwo w Polsce. No i znowu chciałoby się zrobić degustację porównawczą, ale ponownie nie da rady. To się po prostu mija z celem. Potężnego Portermassa (30º Blg) miałbym sparować z Komesem Amburana ? Zupełnie nie ten ekstrakt, nie ta pełnia, gęstość, etc. Ale bądźcie cierpliwi – na pewno niebawem będzie wpis z cyklu „Oko w Oko”, gdzie spotkają się dwa portery bałtyckie. Piwo jest czarne jak płynna smoła. Piana niewysoka, ale bardzo drobniutka, puszysta, o barwie cappuccino. Niestety opada trochę za szybko. Szalenie gładki napitek sprawia słodko-gorzkie wrażenie. Jest niebotycznie czekoladowy, ale mnóstwo tu również pralinek belgijsk...

WIELKI TEST PIW W ZIELONYCH BUTELKACH

Oj, dużo Harnasi musieli wyduldać osiedlowi żule przez czas, który minął od ostatniego Wielkiego Testu w gronie moich najlepszych znajomych. Prawie półtora roku trzeba było czekać na to, jakże fajne wydarzenie, ale jak to zwykle bywa nie zawsze każdemu pasowały terminy. No, ale jak już się spotkaliśmy to i się działo ;) Szesnaście różnych piw, ale o co najmniej jednym wspólnym mianowniku. Ilość bodajże rekordowa spośród naszych testów, ale przecież rynek pod tym względem nie zawodzi. Zielone butelki są wszędzie, bo przecież te piwa są takie chmielowe ;) Do sedna zatem. SPRAWY TECHNICZNE Tak jak było wcześniej, tak i teraz – anonimowe próbki, piwa odpowiednio schłodzone, dziesięciopunktowa skala i później średnia arytmetyczna naszych ocen. Pod uwagę braliśmy przede wszystkim poziom nachmielenia, jak również rześkość, pijalność oraz poziom i jakość goryczki. No i oczywiście wady, które niekiedy też miały miejsce. Przy okazji wyjaśniłem testerom czym jest ”zapach skunksa...