Po bardzo dobrym truskawkowym milkszejku IPA, postanowiłem pójść za ciosem i spróbować kolejnego piwa od Brokreacji. Krakowski kontraktowiec to niemalże gwarancja smacznego napitku, więc obawy są znikome.
Salty Mole to jak sam dopisek mówi „Fruit Sour Ale”, a ściślej mówiąc lekkie, zakwaszane, niemieckie Gose. Tyle, że tutaj urozmaicone pulpą z mango, a ja często powtarzam, że uwielbiam ten owoc. Tak więc w składzie widnieje tradycyjnie słód pszeniczny, kwas mlekowy, kolendra i sól, a nieco mniej tradycyjnie pulpa z mango oraz chmiel nowofalowy – Citra.
Przyznam, że nie jestem fanem klasycznego Gose, ale jeśli tutaj jest rzeczony owoc, to sprawa przedstawia się zgoła odmiennie. Istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że będę się oblizywał po degustacji, a sami dobrze wiecie, co to oznacza.
Otwieram i przelewam. Oj, nie żałowali tego mango. Piwo jest tak intensywnie pomarańczowe, że szok! Do tego diabelnie mętne. Wygląda identycznie jak soczek pomarańczowy. Piana rośnie jak szalona do bardzo okazałych rozmiarów. Niestety dosyć szybko się dziurawi i opada.
W smaku mango jest bardzo wyraźne, a samo piwo ma okrutnie mętną konsystencję. Jest nadzwyczaj gęste, ale zarazem gładkie. Wydaje się mieć dużo wyższy ekstrakt niż deklarowane 12º Plato. Jak mówiłem, jest wyraźne mango, ale też nieco cytrusów oraz innych owoców tropikalnych (liczi, granat, papaja, melon). Kolendry raczej tutaj nie czuję, podobnie jak i soli (choć ta w Gose nie zawsze bywa odczuwalna). Odnotowałem natomiast całkiem sympatyczną goryczkę – lekką, cytrusowo-chmielową, bardzo krótką i gładką. Pszeniczna słodowość fajnie wypełnia jamę ustną, tworząc wrażenie sporej pełni i pozornej treściwości. Kwaskowość nie jest jakaś duża jak na Gose. W zasadzie jej poziom jest dosyć niski, ale zauważalny. Bardzo smaczne to jest i szalenie dobrze pijalne. Piwko wchodzi gładko i bez oporów, ale nie zgadłbym, że bazą jest tutaj Gose.
W zapachu jest równie świetnie i urzekająco. Nuty dojrzałego i soczystego mango wyraźnie dominują nad resztą aromatów. Do głosu próbuje dojść egzotyczna papaja, a także soczysty melon oraz liczi. W tle mamy akcenty kwiatów i gruszek z lekką domieszką brzoskwiń i mandarynek. W rzeczy samej – strasznie tu owocowo. Nie jest to jednak powód do narzekań. Głęboko w tle chyba doszukałem się ulotnej nuty kolendry. Piszę „chyba”, bo już sam nie jestem pewny, czy to aby nie autosugestia. Z pewnością w ślepym teście nawet by mi to nie przyszło do głowy. Faktem natomiast jest, że zapaszek jest pierwsza liga, Ekstraklasa, czy jakieś tam premierszip.
Piwo jest bardzo świeże i rześkie w odbiorze. Do tego genialnie zbalansowane, leciutko kwaskowe i delikatnie goryczkowe na finiszu. Smaczniutkie to jak jasna cholera. Ogromna mętność nadaje mu pełni i gładkości, a pijalność sięga tu granicy absurdu. Naprawdę ciężko oderwać rękę od szkła.
Bardziej przypomina mi to Hazy APA, albo nawet DDH Hazy APA, niż Gose. Mógłbym być złośliwy i odjąć jakieś punkty za niestylowość, ale w końcu nie jest to klasyczne podejście do tematu, a inwencja twórcza piwowara, więc…
OCENA: 8/10
CENA: 6.99ZŁ (Kaufland)
ALK. 4,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 17.08.2021
BROWAR BROKREACJA//BROWAR MARYSIA
Komentarze
Prześlij komentarz