Russian
Imperial Stout Frontier z Innych Beczek. Przyznam, że
kupiłem go mając nadzieję na sztosa.
Naprawdę już od bardzo dawna żadne piwo nie wydarło mnie z kaloszy, nie
sczochrało beretu, nie przejechało mi mordą po asfalcie. Może zatem Inne Beczki
„sponiewierają” me kubki smakowe, tak bym znów poczuł się młodym i
niedoświadczonym birgikiem?
Na papierze wygląda to naprawdę cudnie! Mamy tu
oficjalną kooperację Browaru Inne Beczki i amerykańskiej destylarni Bulleit
Bourbon z Kentucky. A jaka to kooperacja? Piwo leżakowało z płatkami dębowymi
macerowanymi w tymże Bourbonie. Poza
tym dodano do niego kawy Five Elephant. Całość została doposażona w tęgie 28
ballingów oraz równie tęgie 12% alkoholu. Sami przyznajcie, że brzmi nader
obiecująco, prawda? Nic, tylko brać szkło i raczyć się tymże napitkiem :)
Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Piwo jest kruczo
czarne i totalnie nieprzejrzyste. Beżowa piana jest dosyć skąpa, ale za to
drobniutka, zwarta i puszysta. Niestety niezbyt długo cieszy oko.
Piję. Olbrzymia głębia skutecznie miażdży moje kubki
smakowe. Piwo jest gęste i śliskie, takie likierowe w odczuciu. Gładkość
najwyższych lotów. Stara szkoła, jeśli chodzi o imperialne Stouty – duża paloność, wyraźna świeżo parzona kawa, szlachetna gorzka
czekolada, palone zboża. Mniam! Na dalszym planie spalone grzanki, pumpernikiel
oraz lekka popiołowość. Stawkę zamykają subtelne nuty starego/mokrego drewna
oraz łagodnego Bourbonu. Goryczka z
impetem wchodzi na scenę już po pierwszym łyku. Jest bardzo szlachetna, gładka
i niezalegająca, ale jednocześnie szalenie wyrazista, palona,
czekoladowo-kawowa. Po prostu idealna do tego piwa. Alkohol jak na ten woltaż
to jest bardzo łagodny i nieinwazyjny. Taki do rany przyłóż. Niby coś tam
grzeje i leciutko smyra, ale sumarycznie wywołuje to miłe konotacje. Naprawdę
bardzo smaczne i bogate piwo z tego Frontiera.
Czas ocenić aromat. No, tutaj również jest bardzo wporzo. Zapaszek porządnie daje po
nosie. Jest wielowątkowy, bardzo wyrazisty, a zarazem szlachetny. Dominują
czarne, palone klimaty – świeżo palona kawa, gorzka czekolada i palone słody.
Tuż za nimi podążają ciastka Oreo, nuty Bourbonu,
likieru czekoladowego oraz przypalonego karmelu. No pięknie to pachnie. W
zanadrzu czają się jeszcze subtelne echa pieczywa razowego, dębiny i suszonych,
ciemnych owoców. Alkohol już w sumie wymieniłem, ale pasuje dodać, że jest
trochę bardziej wyczuwalny niż w smaku. Choć wciąż nie można tu mówić o jakimś
dokuczaniu, czy narzucaniu się. Piwko jest naprawdę dobrze ułożone.
Mimo tak wielu plusów muszę jednak stwierdzić, że
nie jest to żaden sztos. Owszem, piwo jest bogate w doznania, złożone,
genialnie zbalansowane, bardzo pełne w smaku, gładkie na podniebieniu,
aksamitne w odczuciu. Mimo to do wyrwania z kapci troszkę brakuje. Naprawdę
niewiele, ale jednak.
W każdym razie gorrrrąco polecam Frontiera, o ile
jeszcze gdzieś jest dostępne. Po prostu ja miałem nieco wygórowane wymagania.
OCENA: 8/10
CENA: ok 15ZŁ
ALK. 12%
TERMIN WAŻNOŚCI: 21.03.2022
BROWAR INNE BECZKI
Jestem pod wrażeniem. Bardzo ciekawie napisane.
OdpowiedzUsuń