Przejdź do głównej zawartości

IV CZĘSTOCHOWSKI KONKURS PIW DOMOWYCH


Tak jak pisałem w poprzednik wpisie, w ubiegły weekend zaliczyłem dwie imprezy o piwnym charakterze. W sobotę byłem na Birofili w Żywcu, a w niedzielę brałem udział w IV Częstochowskim Konkursie Piw Domowych Bractwa Piwnego, organizowanym przez Częstochowski Krąg Lokalny Bractwa Piwnego oraz Częstochowską Organizację Turystyczną. Oczywiście nie występowałem jako uczestnik, lecz....(uwaga) jako sędzia!!!
Czwarta edycja owego konkursu była podzielona na dwie części. Pierwsza część odbyła się w sobotę 8 czerwca w Piwiarni i była oceniana przez tzw. Komisję Branżową. Druga część konkursu miała miejsce na Festiwalu Sztuki Kulinarnej „Aleja Dobrego Smaku” w centrum Częstochowy.

8 czerwca w Piwiarni (siedziba Częstochowskiego Kręgu Lokalnego Bractwa Piwnego) zebrała się Komisja Branżowa w składzie: Rafał Kowalczyk (Browarzyciel), Marek Suliga (Wielki Mistrz Bractwa Piwnego), Grzegorz Bartosik (Browar Czenstochovia), Michał Kopik (Piwodziej, Piwny Garaż), Sara Maluchnik (Przewodnicząca Częstochowskiego Kręgu Lokalnego BP) i Michał Mielczarek (sędzia PSPD, Bractwo Piwne). Trzy pierwsze osoby oceniały piwa w kategorii Weizenbock, a pozostali skupiali się na Octoberfestbier/Marcowe. Do konkursu zgłoszonych zostało 14 pszenicznych koźlaków oraz 17 piw marcowych.
Zwycięzcami w kategorii Weizenbock okazali się:
  1. Michał Barancewicz (68pkt/100)
  2. Arkadiusz Suchecki (62pkt)
  3. Adam Czogalla (59,3pkt)
W kategorii Octoberfestbier zwyciężyli:
  1. Konrad Kurek (75,7pkt/100)
  2. Jacek Stachowski (57pkt)
  3. Stanisław Szeliga (56,3pkt)
Zwycięzcy obu kategorii otrzymali pamiątkowe statuetki, laureaci trzech pierwszych miejsc przywieźli do domów również okolicznościowe dyplomy, a nagrodą główną w Kategorii Weizenbock jest możliwość uwarzenia przez zwycięzcę w Browarze Restauracyjnym Czenstochovia piwa, opartego na jego autorskiej recepturze! Ponadto za zajęcie miejsc na podium przyznane zostały różne bony na zakupy i vouchery o wartości od 100 do 50zł, ufundowane przez internetowe sklepy piwowarskie i nie tylko.
Wiadomo, że to nie to samo co Birofilia, która swoim rozmiarem przytłacza wszystkie konkursy, ale i tak uważam, że warto brać udział w konkursie w Częstochowie. O głównej nagrodzie z pewnością marzy nie jeden piwowar domowy!

Jak wspomniałem na początku, konkurs zawsze jest podzielony na dwie części. Druga część odbyła się w niedzielę 16 czerwca na Placu Biegańskiego, gdzie tak naprawdę Konkurs Piw Domowych był tylko jedną z atrakcji VII Festiwalu Sztuki Kulinarnej „Aleja Dobrego Smaku”. 


Piwa oceniała tutaj tzw. Komisja Konsumencka, czyli w teorii ludzie, którzy w ogóle nie znają się na piwie, lub znają się bardzo mało (za wyjątkiem Marki Suligi). W zasadzie to są „osoby publiczne”, mniej lub bardziej znane w Częstochowie.
W tym roku w komisji znaleźli się: Marek Suliga (Bractwo Piwne, jako moderator komisji), Jarosław Łuczkiewicz (RKS Raków Częstochowa), Łukasz Stacherczak (zastępca rzecznika UM), Janusz Pawlikowski (gazeta Życie Częstochowskie), Robert Krakowiak (Klub Zabytkowych Pojazdów Militarnych), no i ja, jako przedstawiciel polskiej blogosfery piwnej!! :> Szczerze mówiąc to mój udział był trochę przypadkowy, gdyż ktoś inny miał być na moim miejscu, ale niestety się nie pojawił....
Ocenialiśmy te same piwa, co tydzień wcześniej Komisja Branżowa.
W kategorii Weizenbock zwyciężyli:
  1. Michał Barancewicz (86,3pkt/100)
  2. Piotr Wojnarski (76,7pkt)
  3. Adam Czogalla (76,5pkt)
W Octoberfestbier najlepsi to:
  1. Andrzej Miler (79,7pkt/100)
  2. Jacek Stachowski (77,5pkt)
  3. Artur Brol (74,5)
Od razu było widać, że wiedza członków komisji na temat piwa była naprawdę znikoma, nie włączając w to Marka Suligi, który ma na koncie kilkanaście, a może i kilkadziesiąt konkursów w kraju i za granicą. Nie mieli oni zielonego pojęcia o piwnych stylach, czy jakichkolwiek wadach piwa, gdyż do tej pory oceniali piwa tylko na zasadzie „dobre”, „złe” i „przeciętne”. W sumie to nie ma się co dziwić. Idę o zakład, że 95% społeczeństwa ma dokładnie taką samą wiedzę o piwie.
Dla mnie było to ciekawe i przede wszystkim nowe doświadczenie. Zupełnie inaczej ocenia się próbkę piwa na konkursie (ok.50ml), niż całe pół litra w domowym zaciszu, gdy ma się na to mnóstwo czasu. No, ale takie są wymogi – chodzi przecież o to, żeby wypić jak najmniejszą ilość piwa, by pod koniec konkursu nie czuć upojenia alkoholowego, które jak wiadomo nie jest pożądane. Z drugiej jednak strony ciężko jest rzetelnie i dokładnie ocenić smak, zapach, odczucie w ustach, pełnię, kolor, nasycenie, klarowność i kilka innych cech piwa, mając jego tak małą ilość. Dlatego stwierdzam, że praca piwnego sędziego, to wcale nie taka łatwa i przyjemna robota, jak może się wszystkim wydawać. Cały czas trzeba być bardzo skoncentrowanym i skupionym na danej próbce piwa, do tego przydaje się umiejętność szybkiego liczenia (sumowania punktów), z czym niektórzy mieli wyraźne problemy ;P


Po tej całej zabawie w piwnego sędziego, wziąłem się za smażenie racuchów piwnych, gdyż to właśnie zadanie miałem pierwotnie wykonywać. Były to racuchy na bazie ciemnego piwa, bez dodatku nawet kropli wody (nie licząc tej w piwie oczywiście). Ludzie mogli się częstować za darmo, a zainteresowanie przerosło moje najśmielsze oczekiwania! Były momenty, gdzie w kolejce czekało ponad 10 osób, by zjeść sobie jednego racuszka!! Wolno się to smażyło, więc swoje trzeba było odstać (weterani czekali ponad kwadrans). Wiele osób pytało się mnie z czego się to robi, jakie są proporcje, czy można dodać innych składników, itp. Najbardziej cieszyły mnie jednak słowa w stylu: „bardzo smaczne”. Czułem się niczym Karol Okrasa, który w tym samym czasie udzielał się na scenie głównej :D


 
Obok, w tym samym namiocie koledzy z Bractwa Piwnego serwowali (również za free) próbki piw piwowarów domowych, w głównej mierze ich autorstwa. Zaświadczam, że chętnych również nie brakowało, szczególnie tych gorzej ubranych, których jednak szybko zaczęliśmy przepędzać... Na kolejnym stanowisku odbywał się pokaz warzenia piwa z procesem zacierania, gdzie można było pobrać liczne ulotki oraz dowiedzieć się i zobaczyć na własne oczy jak się warzy piwo w domu.

Podczas konkursu i podczas smażenia, jak również później w Piwiarni cały czas towarzyszyło mi piwko, lecz starałem się trzymać rękę na pulsie i nie tracić rezonu. Ogólnie uważam cały ten dzień za bardzo udany, wesoły oraz pełen ciekawych i nowym wrażeń. Cały czas się kształcę, zgłębiam arkana złocistego trunku, nabieram doświadczenia i wiedzy o piwie i całej jego otoczce.
Z całą dozą świadomości stwierdzam, że mój piwny świat na pewno powiększył się o dodatkowy horyzont, po sędziowaniu w piwnym konkursie. 

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasnego s

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

PO GODZINACH - India Pale Lager

  Podczas, gdy wszyscy recenzują bezalkoholowego portera bałtyckiego od Ambera, czy urodzinowe Herbal Barley Wine, ja na pełnym luzie odgrzewam sobie „starego kotleta”, jakim jest Po Godzinach – India Pale Lager. Tak, to nie jest żadna nowość, a jedynie reaktywacja piwa, które na rynek wskoczyło… 9 lat temu. Mam na blogu opisane bodajże wszystkie piwa z serii Po Godzinach, prócz właśnie tego. Dlatego jego reaktywacja ucieszyła mnie dosyć znacząco. Ale co to właściwie jest India Pale Lager ? Otóż to piwo dolnej fermentacji, ale chmielone jak ipka , czyli nową falą. W przypadku Ambera jest tutaj chmiel Chinook, Citra, Cascade oraz polska Marynka i Sybilla. Nie brzmi to jakoś odkrywczo, ale chętnie spróbuje, bo Browar Amber to ja bardzo szanuję. Złocisto-żółte piwo pieni się dosyć obficie. Piana posiada mieszanej wielkości pęcherzyki, ale jest puszysta i trwała. Sowicie oblepia ścianki. W smaku czuć lekkość tego napitku, a także sporą świeżość. Chmiele poszły głównie w cytrusy, jak