Dla niektórych w życiu liczy się tylko prostota.
Niejednokrotnie najprostsze rozwiązanie jest tym najlepszym. Nie raz się
człowiek nakombinuje, nagłowi, nagimnastykuje, a finalnie i tak guzik z tego
wychodzi. Nie będę tu przytaczał konkretnych przykładów z życia, bo nie o to
chodzi, ale odniosę się tylko do świata piwa. W końcu to blog piwny, a nie
„życiowe rozkminy trzydziestopięciolatka po przejściach”.
Ot, takie Polskie Ale z Maryensztadtu. Niektórzy
pewnie znają, inni nie. W skrócie – prosty ejl
na polskich chmielach, kompletnie bez żadnych dodatków. Tylko woda, słód,
chmiel i drożdże. Nie wiemy nawet jaki konkretnie chmiel, bo napisali tylko, że
polski. Ale to nie jest przecież najważniejsze. Już taki zestaw informacji daje
nam mniej więcej pogląd, czego można się po tym piwie spodziewać. Zapewne
nikogo ów trunek z kapci nie wyrzuci, nikomu nie sfilcuje kalesonów i nie
zerwie papy z dachu. Nie o to tu chodzi. Nie taka jego rola. To piwo ma być
proste i nieskomplikowane, ale smaczne. Bowiem nie każda wariacja jest fajna i
nie każda wariacja spełnia oczekiwania danego konsumenta, a czasem nawet samego
producenta. Przekombinowanie to częsty element naszego rynku kraftowego.
Polskie Ale to piwo stworzone z myślą nie o beergeekach, tylko takich zwykłych
ludkach, co to chcą napić się piwa i nie zagłębiać w jego szczegóły. Piwo to
jest przyjemnie słodowe z lekko zaznaczoną nutką karmelu. Słodowość przybrała
formę przypieczonej skórki chleba i tostów. Jest też i fajnie podkreślony chmiel
o wypadkowej ziół i trawy. W tle natomiast majaczą echa czerwonych owoców, co
mnie szalenie zdziwiło. Całość jest dosyć wyraźnie wysycona, przez co trunek
pieni się niemiłosiernie. Piana jest bardzo obfita, drobna, zbita i sztywna jak
koci ogon. Skubana prawie w ogóle nie opada! No i zostawia sowite firany na
szkle. Chmielowa goryczka może nie powala, ale jest dość wyraźna i przede
wszystkim cholernie szlachetna, krótka i gładka w odczuciu. Piwo jest
odpowiednio pełne w smaku, bardzo wyraziste i świetnie zbalansowane. Poniekąd
treściwe, choć na finiszu bez wątpienia półwytrawne i takie lekko ziemiste
można rzec. Po prostu smakuje to jak dobrze zrobione piwo. No i czuć te polskie
nieskomplikowane chmiele. Pijalność sięga tutaj górnych granic skali. Jestem
niebywale pozytywnie zaskoczony tam napitkiem. Brawo! :)
Klarowne i miedziane w barwie piwko również w
aromacie jest bardzo przyjemne. Przeważa tu wyraźna słodowość, nuty opiekanego
pieczywa oraz tostów. Ponownie pojawiają się nieśmiałe akcenty karmelu, czerwonych
owoców oraz łagodnego chmielu w oddali. Chmiel manifestuje się jako zioła oraz
subtelne przyprawy. Nie ma sensu doszukiwać się czegoś więcej, bo jak na ten styl
to i tak piwo oferuje więcej niż powinno. Wącha się to miło i przyjemnie. Taki
zapaszek stanowi niezwykle udane połączenie ze smakiem, który jak wspominałem
jest nader pozytywnie zaskakujący.
Słowem podsumowania, Polskie Ale od Maryensztadtu
nie jest piwem bardzo skomplikowanym, choć aromat może lekko szokować swoją
złożonością. W każdym razie smakuje wybornie i o to przecież chodzi. Doskonale
sprawdzi się jako tzw. piwo codzienne, piwo stołowe. Polecam.
OCENA: 8/10
CENA: 4.99ZŁ (Netto)
ALK. 5,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 14.04.2020
BROWAR MARYENSZTADT
Komentarze
Prześlij komentarz