Bardzo dawno nie piłem żadnego honey beer,
toteż z co najmniej średnią aprobatą przyjąłem na klatę ‘miodziaka’ z
reaktywowanego w ubiegłym roku Browaru Staropolskiego w Zduńskiej Woli. Nie
żebym był jakimś tam smakoszem piw miodowym, ale po prostu byłem ciekaw wyrobów
z tego, nigdy przeze mnie nie eksploatowanego przybytku.
Pamiętacie jak jeszcze kilka lat temu były popularne tego typu piwa? Ehhh... to były czasy ;p
Po niezbyt udanym Poskim Lagerze przyszła więc pora na
Zduńskie Miodowe, które jest niefiltrowanym wywarem, gdzie zawartość użytego
miodu wynosi 30gram na litr piwa. Nie mam pojęcia czy to dużo, czy mało, ale
szacun, że w ogóle zamieścili taką informację. Chyba pierwszy raz się spotykam
z taką praktyką, szkoda jednak, że nie pokusili się poinformować szanownego
klienta o jaki rodzaj miodu chodzi, bo słowo „naturalny” nie za dużo piwnej
gawiedzi mówi.
Piwo nalało się z dość obfitą i białą jak świeży śnieg
pianą. Przyznam, że ładnie ona wygląda – jest zbita, drobno pęcherzykowa i w
nie opada w oka mgnieniu jak to często bywa. Nie mniej jednak o jakimkolwiek lacingu
możemy tylko pomarzyć.
Wysycenie CO2 jest średnie delikatnie w kierunku
niskiego, a kolor tego napitku jest pełno złoty i bardzo mętny (co oczywiście
przy miodzie i braku filtracji jest zrozumiałe).
Przez pierwszych kilka łyków ‘miodziak’ ze Zduńskiej Woli
wydawał mi się nad wyraz gorzki i to w tym negatywnym znaczeniu tego słowa. Po
kilku minutach jednak tępa i nieco mdła goryczka zelżała do niezbyt już
wysokiego poziomu i została zastąpiona przez dosyć wyraźne (lecz nie
przesadzone) nuty słodkawego miodu wymieszanego z biszkoptowym słodem i
subtelnym karmelem. Całość sprawia wrażenie nader naturalne i raczej nie czuć
tu żadnych sztucznych dodatków. Fakt – piwo jest dosyć słodkie, ale na
szczęście nie przesadzone w tej materii. Chmielowa goryczka jest wyczuwalna,
chociaż finalnie jest niezbyt mocna i mimo wszystko nadal nieco tępa.
W aromacie aspekty miodowe w dość znacznej mierze
przykrywają nieśmiałe akcenty jasnego słodu, który w tym przypadku także
przybiera formę słodkawych biszkoptów i innych ciasteczek. Rzecz jasna nie
można tu pomijać wyraźnego karmelu, który razem z niuansami miodowymi tworzy
słodko-ulepkowaty mariaż, wyraźnie górujący na całą resztą składowych tego
aromatu. I sumie to by było na tyle. Zapach jak w typowym piwie miodowym, gdzie
miód zabija niemal doszczętnie klimaty zwykłego jasnego lagera, będącego
przecież podstawą tejże mieszaniny.
Piwo jest bardzo treściwe w odbiorze, pełnia również na
wysokim poziomie. Jedynie z pijalnością nie jest najlepiej, bowiem nieciekawa
goryczka skutecznie zniechęca do sięgnięcia po kolejny łyk.
Widzę tu spory potencjał, chociaż jest kilka rzeczy do
poprawki. Fajnie, że nie przesadzoną ze słodyczą – teraz już wiem, że 30 gram
miodu na litr piwa to maksimum, jakie jestem w stanie zaakceptować (chociaż to
pewnie też zależy od rodzaju samego miodu). Gdyby jego ilość była mniejsza to
prawdopodobnie pojawiło by się tutaj więcej niuansów typowego lagera, których
nie ukrywam, trochę mi tu brakuje.
Może i nie jest to najlepsze piwo miodowe jakie piłem (tu
prym wiodą ciemne trunki), ale z drugiej też strony nie poczułem się w żaden
sposób rozczarowany.
OCENA: 6/10
CENA: 4.30ZŁ (Bank Piwny)
ALK.4,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 05.12.2015
TERMIN WAŻNOŚCI: 05.12.2015
BROWAR STAROPOLSKI
Jako że temat miodowy, a jednocześnie dziś dzień Świętego Patryka, to sobie pozwolę powiedzieć, że polecam miłe piwko Aloes&Curacao z Miodem, jest takie ze stajni browaru Pilsweizer - bardzo fajny (nieprzesłodzony!) smak dla lubiących piwa mniej lub bardziej miodowe, a dobór dodatków wymienionych w nazwie powoduje, że jest naturalnie ZIELONE! :-)
OdpowiedzUsuń