"Moja Piwniczka" to regularny cykl degustacji porządnie wyleżakowanych piw (minimum 4-letnich), które pojawiają się na blogu mniej więcej raz na miesiąc w okresie jesienno-zimowym.
Dziś kolejne wędzone piwo z serii „Moja Piwniczka”. Apollo 19 z Browaru Setka. Pamiętacie? Niestety już na wstępie podam, że ten kontraktowy browar już dawno nie istnieje. Piwo to jest zatem nadzwyczaj cenną kapsułą czasu polskiego piwowarstwa.
Apollo 19 został uwarzony w Wąsoszu koło Częstochowy, który jest mi najbliższym geograficznie browarem, nie licząc restauracyjnego Browaru Czenstochovia. Jest to Smoked Porter, o którym było głośno ze względu na to, że użyto tutaj drożdży górnej fermentacji. Tak więc, nie jest to tak naprawdę porter bałtycki, lecz porter angielski, tyle że o dość sporych jak na ten styl parametrach. Tym sposobem włodarze Browaru Setka zagrali nieco na uczuciach polskich birgików, ale sumarycznie piwo to jakoś się przyjęło. Dziś, po sześciu latach od rozlewu, sprawdzę jak smakuje ów wędzony porter.
Producent |
Browar Setka |
Termin ważności |
07.08.2016 |
Wiek (miesiące) |
73 |
Zawartość alkoholu (%) |
7,8 |
Ekstrakt (°Blg) |
19 |
Piwo ląduje w szkle. Wygląda zupełnie jak Stout, bo jest totalnie czarne i nieprzejrzyste. Na plus zasługuje ładna piana – beżowa, drobniutka, zbita, puszysta i nader trwała. Na ściankach tworzy wyraźne zacieki.
Po tylu latach Apollo 19 nie utracił nic ze swej gładkości. Ciecz jest naprawdę aksamitna i odpowiednio pełna w smaku, oczywiście jak 19º Plato przystało. Mamy tu całe morze czekolady deserowej, jak również całkiem spore ilości kakao i pralinek belgijskich. Piwo nie jest ani słodkie, ani jakieś bardzo gorzkie. Wyraźnie odzywa się też palony słód oraz łagodna kawa z cukrem i mlekiem. Rolę tła pełni przypieczona skórka chleba, kawa zbożowa, akcenty dymu i suszonych owoców. Palono-kawowa goryczka oscyluje wokół średniego poziomu. Całość jest nadzwyczaj harmonijna i spójna. Po prostu bardzo smaczna. Natomiast samego utlenienia to ja tutaj nie widzę. Piwo smakuje identycznie jak sześć lat temu.
A co z aromatem? Tutaj też jest pięknie. W tym elemencie widać już utlenienie – suszonych owoców jest tu całkiem sporo. Suszone śliwki, daktyle i rodzynki huczą, aż miło. Zewsząd oblane są mleczną czekoladą i karmelem. Nieco dalej pojawiają się prażone słody, kawa zbożowa oraz nuty ciemnego pieczywa. W to wszystko wplątane zostały nieśmiałe tony wędzonych klimatów, które z pewnością dodają charakteru. Alkohol jest niemal niewyczuwalny, co zresztą było już domeną świeżego piwa. Naprawdę bardzo ładnie to wszystko pachnie. Niebywale harmonijnie i dosyć intensywnie.
Apollo 19 bardzo dzielnie zniósł upływ czasu. Piwo wciąż ma fajną głębię smaku, przyjemną gładkość i wyczuwalne akcenty wędzonki. W zasadzie smak się nie zmienił, natomiast sam aromat faktycznie zyskał większy power suszonych owoców. Poza tym aspektem nie odnotowałem znaczących różnic w stosunku do wersji świeżej. W związku z tym moja ocena jest identyczna jak w lutym 2016 roku. Mimo, że de facto nie jest to porter bałtycki, to brawa i tak się należą. Szkoda tylko, że Browar Setka już nie istnieje.
OCENA: 8/10
Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe artykuły na temat wyleżakowanych piw – już teraz zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub polub mój profil na fejsie ;>
Komentarze
Prześlij komentarz