"Moja Piwniczka" to regularny cykl degustacji porządnie wyleżakowanych piw (minimum 4-letnich), które pojawiają się na blogu mniej więcej raz na miesiąc w okresie jesienno-zimowym.
Jedziemy z kolejną odsłoną „Mojej Piwniczki”, w której ciągle jest wiele różnych piw do odkrycia. Rzecz jasna piw już naprawdę starych, porządnie wyleżakowanych. Być może nawet zbyt długo, ale po to właśnie powstał ten cykl – by to weryfikować.
Dziś na ten przykład biorę na ząb Portera Cieszyńskiego, który już od wielu lat cieszy nasze podniebienia. Jest to klasyczny „bałtyk” bez żadnych udziwnień. Jak się pojawił, wielu podejrzewało, że to to samo piwo, co Żywiec Porter. Jednakże dość szybko ta teza okazała się być nieprawdziwa. I dobrze, bo tak mamy dwa różne piwa z tego samego browaru. To znaczy teraz to już przeszłość, bo jak wiadomo Bracki Browar Zamkowy nie jest już własnością Grupy Żywiec, tylko Felix Investment. To jednak historia na zupełnie inny wpis.
Obecny tu egzemplarz Porteru Cieszyńskiego pochodzi z początków produkcji, być może nawet jest to sztuka z pierwszej warki i jest to dokładnie ta sama warka, którą degustowałem na blogu w 2015 roku. Wówczas dosyć mocno dokuczał mi alkohol, poza tym piwo wypadało całkiem dobrze. Jestem niezmiernie ciekaw, jak po sześciu latach będzie smakować ów porter? Czy etanol będzie jeszcze wyczuwalny?
Producent |
Browar Zamkowy Cieszyn |
Termin ważności |
21.08.2016 |
Wiek (miesiące) |
72 |
Zawartość alkoholu (%) |
9,8 |
Ekstrakt (°Blg) |
22 |
Na wygląd Porteru Cieszyńskiego zawsze można liczyć. Nad cieczą góruje bowiem, może niekoniecznie wysoka, ale jakże drobna i zwarta pierzynka beżowej piany, która opada naprawdę powoli. Lacing obecny, ale bez żadnych fajerwerków.
Z przykrością muszę stwierdzić, że alkohol wciąż jest w tym piwie wyczuwalny w smaku. Jego poziom co prawda nie jest już tak dokuczliwy, ale po takim ‘staruszku’ spodziewałem się jeszcze lepszego ułożenia. Piwo lekko piecze w gardziel i delikatnie rozgrzewa trzewia. Wciąż nam przypomina z jakim woltażem mamy do czynienia. Sporo tu palonych słodów, sporo kawy, cukru brązowego i gorzkiej czekolady. Do tego garść spalonych tostów, szczypta suszonych owoców i nieco klimatów orzechowych na finiszu. Typowo porterowe, słodko-gorzkie klimaty. Goryczka jest długa, ale bardzo gładka i sympatyczna. Wysycenie niskie, stylowe. Z tła wyłuskałem jeszcze odrobinę nut karmelowych. Piwo jest bardzo smaczne i dosyć charakterne. W smaku tak naprawdę niedużo się zmieniło.
W aromacie tak samo. W zasadzie ciężko jest poznać, że jest to tak sowicie wyleżakowany egzemplarz. Zapach jest mocno czekoladowy, bardzo intensywny, słodki. Prym wiedzie mleczna czekolada oraz kakao. Nieco dalej czai się łagodna kawa z mlekiem w asyście opiekanych słodów i melasy. Tuż obok są rodzynki, suszone śliwki i daktyle. Tłem zaś płynie subtelny i dobrze ułożony alkohol, przypieczona skórka chleba i cukier trzcinowy. Słodko, ale jakże przyjemnie. Alko, mimo że obecne, to jednak ułożone i szlachetne. Pasi mi tak aromat.
Piwo jest gęste, treściwe i stosunkowo lepkie jak na ten ekstrakt. Ciała tu nie brakuje, podobnie jak gładkości na podniebieniu. Całość jest dosyć treściwa, lekko słodkawa, choć balans nie spisuje się źle. W świeżej wersji było więcej charakteru i alkoholu, który znacznie się ułożył, jednak wciąż jest on dosyć dobrze wyczuwalny. Piwo było bardzo zadziorne, miało pazura. Obecnie się on trochę stępił, ale nie uważam tego za wadę.
Bardzo smaczny napitek z tego sześcioletniego portera. Bogaty, elegancki i wielowątkowy. Poza sporym ułożeniem niewiele wskazuje na jego znaczny przecież wiek. To jednak wystarcza bym dał mu jeszcze lepszą notę niż ‘świeżakowi’.
OCENA: 8/10
Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe artykuły na temat wyleżakowanych piw – już teraz zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub polub mój profil na fejsie ;>
Komentarze
Prześlij komentarz