Właśnie dzisiaj legł w gruzach mój zacny plan, by przejeździć tą zimę na letnich oponach. Jest biało, od rana sypie śnieg, co nie daje mi powodów do radości. Po ostatniej zimie stwierdziłem, że tak naprawdę zimówki przydały mi się realnie raptem dwa razy (mieszkam w mieście). Nie o to chodzi, że szkoda mi wydać te 100 złociszy na zmianę opon, ale ja po prostu tych gum nie mam. Jeżdżę teraz innym autem i opony na zmianę musiałbym sobie kupić, a to już nie są tanie rzeczy przy felgach 19”. To jednak mój problem, nie Wasz.
Dziś – mimo wyraźnie białej aury – konsumuję piwo raczej w letnich klimatach. Gorączka Sezonu z Maryensztadtu to Double Saison IPA. Mocniejsza hybryda belgijskiego sezą i amerykańskiej klasyki. Nie wiem naprawdę czego się spodziewać, ale jestem dobrej myśli.
Piwo posiada ładną prezencję, pieni się całkiem nieźle. Czapa drobno pęcherzykowej i puszystej piany góruje nad powierzchnią cieczy. Jej trwałość oceniam jako średnią. Samo piwo jest żółtawe i lekko zamglone (cały osad został na dnie). Nic, tylko pić.
Zatem do dzieła! Ulalaaa… z pewnością jest to Saison. Piwo jest dosyć kwaskowe i czuć to już po pierwszym łyku. Słodowość pełni tu rolę tła dla szerokiej gamy nut przyprawowych. Ciężko jednak wskazać coś konkretnego. Swoją rolę mocno odgrywają tu także wyraźne akcenty cytrusowe (głównie skórki pomarańczy), dodające cierpkości na finiszu. Nie można również nie zauważyć pewnej dozy tonów chmielowych, trawiastych, a nawet lekko ziołowych. Daleko w tle można odnaleźć subtelne owoce tropikalne (mango, granat, liczi). Wysycenie jest dosyć wysokie, co jest jak najbardziej w stylu. Podobnie jak umiarkowanej mocy goryczka – gładka, chmielowo-cytrusowa, lekko żywiczna, nie zalegająca. Finisz jest długi, lekko pieprzny, delikatnie cierpkawy. Alkoholu nie czuć w ogóle. Jak widać sporo się tu dzieje, a sam napitek jest naprawdę cholernie smaczny i bardzo dobrze pijalny :)
Pora ocenić aromat. Piękne rzeczy się tu dzieją! Zapach jest szalenie intensywny i zarazem interesujący. Dużo tu kwaskowych owoców, głownie cytrusów – gorzka pomarańcza oraz cytryna, ale zawitał tu również wyraźny pigwowiec oraz nieco mniej wyraźna mirabelka. Na dalszym planie natomiast pokazują się delikatniejsze owoce rodem z tropików – mango, marakuja, liczi, melon, papaja. No, sporo tego jest. To wszystko rzecz jasna w asyście akcentów przyprawowych, które są cechą charakterystyczną dla tego stylu. Moje owłosione wewnątrz nozdrza wyłapały również wyraźne nuty chmielowe, słodowo-chlebowe oraz kwiatowe. Aromat jest spójny, jak widać bardzo rozbudowany, cudny i mega zachęcający. Pachnie to jak najwyższych lotów poezja, pisana podczas mocnej weny autora.
Mimo 18º Blg piwo nie jest jakieś ciężkie, wręcz przeciwnie. Pije się je bardzo lekko i przede wszystkim szybko, co może się z czasem zemścić, wszak woltaż jest tu praktycznie jak w porterach bałtyckich. Trunek jest umiarkowanie pełny w smaku, a balans został przesunięty w kierunku wytrawności. Piwo jest bardzo złożone, pachnie wyśmienicie, smakuje równie cudownie. Nie spodziewałem się takiej petardy. Ciężko znaleźć tu jakikolwiek mankament, nawet gdybym był złośliwy.
Nie wiem na ile stylowość jest tu wynikiem wrzuconych dodatków, a na ile właściwym doborem drożdży oraz chmieli. Niestety na etykiecie nie podają pełnego składu, ale tak naprawdę to nie jest ważne. Gorączka Sezonu smakuje wyśmienicie i tylko to się liczy!
OCENA: 9/10
CENA: ok 10ZŁ
ALK. 8,4%
TERMIN WAŻNOŚCI: 15.12.2021
BROWAR MARYENSZADT
Komentarze
Prześlij komentarz