W końcu udało mi się zmotać nowego Komesa. Przyznam, że hajp na niego jest dosyć duży. Blogery rzucają się na to piwo, niczym głodny gepard na kulawą gazelę. No więc ja też nie chcę być gorszy ;) Wszak Komes to całkiem uznana marka, w sumie jak cały Browar Fortuna. Potrafią zrobić dobre piwo za uczciwe piniondze . Mamy tu Imperial aj-pi-ej o ekstrakcie 18º Plato i siedmiu „voltach” mocy. Brzmi rozsądnie, tak samo jak chmiel Azacca, Cascade i nasza polska nowofalowa Oktawia. Oczywiście nie zapomniano tu o chmieleniu na zimno i płatkach owsianych. Nie będę ukrywał, że kilka recenzji tego piwa już do mnie dotarło. Większość ludzi stwierdza, że tak naprawdę nie jest to żadne imperialne IPA, a raczej Vermont IPA, bo jest soczyście mętne, a goryczki ze świecą w nim szukać. Cóż… sprawdźmy to. Siup do szkła. Komes Imperial IPA faktycznie jest totalnie mętny i błotnisty. Fakt, że mój egzemplarz jest prosto ze sklepu, więc nie zdążył się ani odrobiny sklarować. Kolor piwa...