Przejdź do głównej zawartości

Ruiny Browaru Kmicic


Pewnie każdy z Was wie, że częstochowski Browar Kmicic od kilkunastu lat jest już tylko rzewnym wspomnieniem mieszkańców Częstochowy i okolic. Zabytkowe budynki niszczeją, a całe wyposażenie browaru już dawno zniknęło. Co prawda w najniższych partiach niektórych zabudowań mieszczą się jakieś małe firmy, ale w sumie żadna w tym pociecha.
Ostatnio poczułem gdzieś w sobie ducha historii i postanowiłem wybrać się na teren dawnego browaru z myślą o napisaniu refleksyjnego artykułu. Do środka oczywiście nie wchodziłem, choć na upartego dałoby się gdzieniegdzie zajrzeć, ale nie chciałem ryzykować złapania mnie przez „strażnika”. Poza tym niektóre fragmenty zabudować są naprawdę w kiepskim stanie, a chcę jeszcze trochę pożyć. 



Rys historyczny

Może trudno w to uwierzyć, ale Browar Kmicic jest (był) prawdopodobnie najstarszym obiektem przemysłowym w Częstochowie. Powstał już w 1840 roku, a zatem wcześniej niż Huta Częstochowa, Zapałczarnia, Elanex, zakłady „Częstochowianka”, Stradom, Warta, czy Wełnopol.
Browar został wybudowany na bazie słodowni z 1829 roku, przez niemieckiego kolonistę E. Lamprechta (wg niektórych źródeł Limprechta). Pierwszą rozbudowę zakładu przeprowadzono już na przełomie 1856 i 57, kiedy to wybudowano kotłownię i zamontowano pierwszą maszynę parową. Było to związane z częściowym przejęciem browaru przez rodzinę Szponów. Od 1879 roku właścicielem browaru stał się Szymon Bohm, ale tak naprawdę firma zaczęła mocno się rozwijać dopiero, gdy wykupił ją w 1899 r. warszawski przemysłowiec Karol Szwede. Inwestował on nie tylko w nowoczesne maszyny, ale też i sukcesywnie rozbudowywał browar. W 1900 roku rozbudowano słodownię, w 1910 dobudowano do niej maszynownię, a także rampę i antałkownię. Moce produkcyjne wzrosły do 20 tys. hektolitrów rocznie. W roku 1930 na budynku maszynowni pojawiła się charakterystyczna wieża ciśnień, która do dziś jest nieodłącznym elementem browarnianego krajobrazu. Poza piwem zakład z ulicy Ogrodowej zajmował się też produkcją beczek na piwo. W okresie międzywojennym browar produkował różne rodzaje piwa - jasne, ciemne, marcowe, porter oraz wodę sodową i lemoniadę. Z biegiem lat rosło zatrudnienie i udział browaru w sprzedaży piwa w mieście. Tuż przed drugą wojną światową piwo wysyłano także do innych okolicznych miast (Katowice, Piotrków, Sosnowiec, Zawiercie, Radomsko, Lubliniec, Wieluń). 



We wrześniu 1939 roku browar trafił w ręce niemieckie, ale wciąż produkował piwo. Co ciekawe w latach 1939-44 produkcję piwa zwiększono prawie trzykrotnie. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości firmę upaństwowiono. Na przestrzeni lat kilkakrotnie zmieniała się jej nazwa oraz status prawny, ostatecznie w roku 1968 browar włączono do Zabrzańskich Zakładów Piwowarskich. W drugiej połowie lat 60-tych miała miejsce ponowna rozbudowa i modernizacja browaru. Oddano do użytku nową warzelnię, a także otwarto wytwórnię wód gazowanych. W końcu lat 70-tych na rynek wprowadzono piwo Kmicic, które stało się rozpoznawalne w całym rejonie. W 1978 roku zaczęto budowę pierwszej w Polsce Doświadczalnej Stacji Tankofermentorów (wysokie zbiorniki służące do fermentacji i leżakowania piwa), które jednak nie przyniosły zakładanego zysku i stały się bezużyteczne. Po 1989 r. zabrzańskie przedsiębiorstwo zostało przekształcone w spółkę Skarbu Państwa: Browary Górnośląskie w Zabrzu. W latach 90-tych stworzono w Częstochowie markę piwa Bohun, która jednak nie odniosła tak spektakularnego sukcesu jak Kmicic. Natomiast prywatna firma Browar Kmicic Sp. z o.o. powstała dopiero w lutym 1999 roku i tak naprawdę tylko dzierżawiła ona browar od Browarów Górnośląskich w Zabrzu, które rok później ogłosiły upadłość. Dzięki czemu w kwietniu 2000 roku Browar Kmicic został zakupiony od Syndyka masy upadłościowej Browarów Górnośląskich przez firmę LCC z Łodzi. Niestety z początkiem stycznia 2005 roku zaprzestano produkcji piwa. Moce produkcyjne browaru wynosiły wówczas ok 140 tys. hl rocznie.
W 2003 r. wpisano do Rejestru Zabytków budynek słodowni i maszynowni. Ostatni właściciel po zakończeniu działalności miał w planach utworzyć w browarze strzeżone osiedle. Później w części zabudowań planowano zorganizować Muzeum Techniki, Przemysłu i Rzemiosła Ziemi Częstochowskiej. Były też plany na browar restauracyjny, hotel, centrum kongresowe. Niestety na planowaniu się skończyło Browar z roku na rok popada w coraz większą ruinę. 



Przyczyny upadku

Nigdy nie piłem piwa z Browaru Kmicic. Po prostu nie miałem okazji, ponieważ na ziemie częstochowskie przybyłem w 2007 roku, więc już po upadku browaru. Ale tak się składa, że poznałem osobiście Wojciecha Warzyszyńskiego – głównego technologa, wieloletniego piwowara, który pracował w Kmicicu przez prawie dwadzieścia lat, do samego końca jego działalności.
Kilka lat temu przeprowadziłem z nim rozmowę odnośnie zamknięcia częstochowskiego browaru. Okazuje się, jednym z powodów słabej kondycji firmy w latach 90-tych było złe zarządzanie. Po przejęciu w 1968 roku przez Browary Górnośląskie w Zabrzu spółka nie inwestowała w podjasnogórski zakład. Browar z Częstochowy przez długie lata był rentowny, ale większość zysków lokowano w Zabrzu, bądź innych browarach wówczas należących do zabrzańskiej spółki. Z biegiem czasu browar wymagał remontów i nakładów, których unikano lub robiono je nieudolnie (jak tankofermentory). Potrzebna była modernizacja urządzeń, instalacji oraz budynków. Niestety taka sytuacja nie sprzyjała zachowaniu dobrej jakości piwa, które rzecz jasna z biegiem lat ulegało pogorszeniu. Pod koniec XX wieku ludzie odwrócili się od Kmicica, a piwo Bohun było tylko gwoździem do trumny. Dzierżawiąca browar prywatna spółka w rok czasu nie zdążyła postawić zakładu na nogi. Nowy właściciel – spółka LCC z Łodzi nic tutaj nie wskórała, choć tak naprawdę wątpię, czy cokolwiek próbowała wskórać.
Drugim powodem upadku częstochowskiego browaru było wejście Polski do UE w 2004 roku i zmiana przepisów akcyzowych na niekorzyść małych regionalnych browarów, które przestały sobie radzić także za sprawą coraz silniej rozwijających się koncernów piwnych.
Taki oto los spotkał ten stary XIX-wieczny browar z Częstochowy. 





Nieścisłości

1)      Wg niektórych źródeł założyciel browaru nazywał się Limprecht, a wg innych Lamprecht
2)      Pewne źródła podają nazwisko rodziny Szponów, wg innych zapisków była to rodzina Szpanów.
3)      Niektóre teksty historyczne wskazują, że browar założył niejaki Kazimierz Szwede w 1830 roku, a od 1840 browar był współwłasnością jego oraz Limprechta

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw...

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego ...

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymaw...

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst...

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasne...

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki...

KOREB AMERICAN IPA

Zgodnie z moim zapytaniem na FB, biorę dzisiaj na warsztat ajpę z Browaru Koreb, bowiem piwo to zdecydowanie najczęściej przewijało się w Waszych komentarzach. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy, myślałem, że potraktujecie mnie łagodniej i wybierzecie coś bardziej rozsądnego. Najwidoczniej jednak nie zależy Wam na moim zdrowiu, a sobie chcecie oszczędzić self-testów na własnej skórze ;p OK. Wyzwanie przyjąłem na klatę. Mówiąc kolokwialnie, sam sobie nawarzyłem piwa tym pytaniem, więc teraz sam muszę je wypić. Kupiłem rzeczoną nowość z Browaru Koreb w Łodzi na Targach Piwowary , gdzie rodzinny browar z Łasku miał akurat swoje stoisko. Nie żebym był jakimś tam fanem tego przybytku, co to, to nie! Powiem więcej – jeszcze nigdy w swoim żywocie nie piłem nic z tego browaru, o czymś więc musi to świadczyć. A piwo kupiłem po prostu z czystej ciekawości, bowiem swoim pojawieniem się na rynku wywołało ono niemałą konsternację, zdziwienie, a nawet szok wśród ro...

Po Godzinach - Bezalkoholowy Porter Bałtycki

  W końcu jest! Około 8 tygodni od premiery (dzięki pewnemu płazowi), bezalkoholowy porter bałtycki od Ambera, wreszcie wypłynął na szerokie wody. Od razu trzeba zaznaczyć, że jest to pierwszy tego typu wypust na świecie! Prawdopodobnie, ale myślę, że jeśli takie coś by istniało, to Marcin Chmielarz, by o tym wiedział. Powiem tak – ja generalnie nie pijam piw bez procentów. Jeśli akurat nie mogę mieć promili we krwi, to piję jakiś soczek, czy napój. Piwa bezalkoholowego nie uznaję i nie kupuję. Jedyne wyjątki, to recenzje na blogu. Tak więc dla mnie – jako wielkiego fanatyka porterów bałtyckich – ten eksperyment jest po prostu szokujący. Prawie zszedłem na zawał, gdy Amber to ogłosił. Nieco później miałem bardzo mieszane uczucia, a nawet gęsią skórką i pot na czole. Po dwóch miesiącach jednak już się oswoiłem i mam ochotę tego spróbować. Zwłaszcza mając na uwadze, że to piwo powstało metodą przerwanej fermentacji, a nie dealkoholizacji. Co za tym idzie, zawiera ono tyle samo ‘m...