W końcu w moje łapki wpadła jakaś nowość!
B-DAY 3.1 Spoko Marocco to wspólne dzieło Pinty, AleBrowaru
i pubu Piwoteka Narodowa, które już trzeci rok z rzędu świętują wspólnie swoje
urodziny. Z tej właśnie okazji rokrocznie wypuszczają w okolicach maja jakieś
mega wypasione piwo, a przynajmniej takie są założenia.
Tegoroczny B-DAY, jak łatwo zauważyć opóźnił się, aż o kilka
miesięcy! Otóż w zasadzie jest to już czwarte urodzinowe piwo, a nie trzecie.
Wersja 3.0, która miała być jakimś kwasiżurem nie ujrzała jednak światła
dziennego, bowiem na etapie wspólnego warzenia coś poszło nie tak i zawartość
kotła po prostu zasiliła miejscową oczyszczalnię ścieków. Być może ktoś wypił o
jedno piwo za dużo i mu się przyciski pomyliły ;) Tego nie wiem, ale koniec
końców chłopaki uwarzyli wersję 3.1. Zanim jednak to nastąpiło, podobno w
poszukiwaniu inspiracji udali się na wspólne wojaże do Maroka w północnej
Afryce (kto bogatemu zabroni?). Przywieźli stamtąd pieprz i kardamon i okrasili
nimi rzeczone Pale Ale, które to nachmielili amerykańskim Chinookiem,
Columbusem oraz japońskim Sorachi Ace. Ot i cała historyja....
Piłem już kilka piw z pieprzem, czy nawet z chili, nie mniej
jednak, gdy za piwo biorą się takie tuzy jak Pinta, czy AleBrowar, to zawsze
ciekawość drąży mi tunel w brzuchu.
Otwieram i przelewam. Piwo w pokalu prezentuje się dość
skromnie. Piana o białej barwie nie jest zbyt wysoka, cechuje się średnią
ziarnistością i opada nader szybko. Natomiast do samego lacingu nie
można się zbytnio przyczepić – piana tworzy ładną koronkę na szkle, która
zostaje ze mną już do końca.
Barwa tegoż trunku to klasyczny, złocisty odcień, przy czym
jest on delikatnie zmętniony.
Czas wysilić w końcu moje zmysły powonienia. Mój nos mówi,
że mocno pachnie tutaj owocami, głównie tropikalnymi, choć ździebko cytrusa
również się tu pałęta. Owoce pięknie współgrają z wyraźną chmielowością o lekko
ziołowym zacięciu. Daleko z tyłu natomiast swoje wdzięki pręży subtelna słodowa
nuta, która summa summarum jest bardzo znikoma. Pieprzu żadnego nie
czuję (czasem jest to efekt zamierzony, czasem nie), ale gdzieś bardzo głęboko
w tle pojawia się na chwilę leciutki powiew kardamonu. Co dziwne po części
„zielone aromaty” w tym piwie, wywołują u mnie skojarzenia z aloesem (może to
przez ten Sorachi Ace?).
W smaku od razu czuć, że Spoko Marocco ma mało ciała i jest
piwem nad wyraz lekkim w odbiorze, by nie rzec wodnistym. Jest tu nieco
opiekanego słodu, ale tak naprawdę prym wiedzie ziołowa chmielowość oraz
tropikalne owoce, które jednak ciężko mi dokładnie sklasyfikować. W posmaku
pojawia się tu i ówdzie szczypta jakiegoś pieprzu, no ale kurka wodna to nie
jest to, czego oczekiwałem (sorry, homeopatą to ja nie jestem). W tle ponownie
majaczy ulotny kardamon, ale także jest go tutaj jak na lekarstwo. Bardzo mało
tu także cytrusa, w przeciwieństwie do ziołowej goryczki, która jest dość
wyraźna, ale niestety trochę mdła. Goryczka raczej nie zalega i doskonale
kontruje słodową bazę. Całość średnio mi podchodzi, spodziewałem się czegoś
zgoła innego.
Piwo ma co najwyżej średnią pełnię i znajduje się w idealnej
równowadze pomiędzy treściowością, a wytrawnością. Balans w głównej mierze robi
dobrze wyważona goryczka, która jednak mogłaby być nieco bardzo szlachetna.
Pijalność natomiast jest taka sobie – piwo jest tak lekkie, że chwilami nawet
wodniste. Wodnistość potęguje także stosunkowo nie wysokie wysycenie, które
także bym poprawił. Poza tym wyraźnie brakuje mi tu rześkiego, cytrusowego
pazura, bo to w końcu jest trunek na lato prawda?
Poza ww. mankamentami zawód po części sprawiły mi także
przyprawy. O ile jeszcze kardamon gdzieś tam się przewijał, o tyle samego
pieprzu było tyle, co kot napłakał, a przecież jest to Pepper Pale Ale!
Generalnie wg mnie pomysł był dobry, ale wykonanie już
niekoniecznie. Wad typowo sensorycznych tu co prawda nie ma, piwo daje się
spokojnie wypić, ale przyjemność z tego wątpliwa.
OCENA: 6/10
CENA: ok. 7.50ZŁ
ALK.4,4%
TERMIN WAŻNOŚCI: 29.01.2016
TERMIN WAŻNOŚCI: 29.01.2016
BROWAR PINTA, ALEBROWAR
Komentarze
Prześlij komentarz