Czas na kolejny piwny pojedynek. Tym razem naprzeciw siebie stają dwa piwa marcowe ( Märzen ). Nie przepadam za tym stylem, bo wiadomo, że to piwna nuuuuda, ale przecież degustacja porównawcza i tak zawsze jest ciekawsza niż tradycyjna. Amberowskie Po Godzinach – Marcowe, to jedno z niewielu piw z tej serii, którego jeszcze nie piłem. Wydaje mi się, że obecna reedycja polegała tylko na faceliftingu etykiety, a receptura nie uległa zmianie. Co ciekawe, piwo tak naprawdę minimalnie wykracza ponad górną granicę stylu (5,8% alko; 14,5º Blg). Märzen z Maryensztadtu natomiast mieści się w dolnym zakresie widełek. Przynajmniej jeśli chodzi o woltaż, bo niestety nie podają ekstraktu. W skrócie – marcowe to jasny lager „na sterydach” oparty na wyraźnej słodowości o lekko opiekanym charakterze, przy znikomym lub zerowym udziale chmielowych akcentów. Po Godzinach – Marcowe Piwo jest idealnie klarowne, złote, ale nie jakieś blade. Piany jest tak na centymetr z okładem. Jest ona drob...