Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2016

CORNELIUS HALLOWEEN BEER

Dziś wiadome „święto” – Halloween. Święto amerykańskich dzieciaków i nastolatków, którzy nie wiedzą co ze sobą zrobić, więc robią pijackie orgie pod pretekstem przebierania się w różnej maści straszydła. Polska jako kraj z podatnym gruntem, szybko przyjmuje nowy mody, więc ja też wyskakuje dzisiaj z halloweenowym trunkiem ;p Przynajmniej jeśli chodzi o opakowanie, którym czaruje nas nowy Cornelius Halloween Beer. Powiedzcie mi co myśli przeciętny beer geek , piwny freak , gdy widzi na półce takie piwo? No, a co ma kurwa myśleć? Pumpkin Ale i już! Browar Cornelius natomiast postanowił z nas zadrwić, zrobić nas w bambuko, nabić w butelkę, owinąć wokół palca, wycyckać i zrobić z nas pośmiewisko na całą wieś. Rzeczonym piwem jest American Wheat ! No to ja się pytam, co ma piernik do wiatraka? Gdzie jest dynia się pytam? Bardzo fajnie, że Cornelius ponownie skierował swe kroki ku nowej fali, ale dlaczego do cholery robi nas w konia?  Pociągam zawleczkę i otwieram. Przelewa

BURACZANA PIANA

Polska to naprawdę dziwny kraj. Kraj absurdów, cudaków i odchyleń od normy. Zdrowo rąbnięci ludzie tu mieszkają. Mam tu na myśli na przykład porąbanych piwowarów, którzy wrzucają do kadzi z piwem co tylko znajdą pod ręką. Tym sposobem w kraju nad Wisłą mieliśmy już choćby piwo z czosnkiem, ze śledziami, z ziemniakami, z grzybami, z ostrygami, z ogórkiem, z chrzanem, z bekonem, z dynią, solą, pieprzem, chili i kazylionem innych przypraw, ziół i różnego rodzaju zielonego badziewia od ostropestu, po aloes. Browar Na Jurze nie chcąc być gorszy od konkurencji, nie tak dawno także wypluł na rynek niezłe dziwactwo. Buraczana Piana to zakwaszany bakteriami Lactobacillus ejl z dodatkiem buraka, rabarbaru i koncentratu jabłkowego. Brzmi to nie tyle strasznie, co nierozsądnie. Po jaką cholerę dawać do piwa buraka ćwikłowego?! Gdzie sens, gdzie logika? Gdzie ABW, gdzie CBŚ? ;p Nowość z Zawiercia pieni się bardzo dobrze, choć grube pęcherze nieco ujmują uroku. Obfita pierzynka opada

CZTERY WCIELENIA PIWA CARLSBERG. CZY TO SIĘ W OGÓLE RÓŻNI?

Zdaje sobie sprawę, że nie jestem mega bystry. Moją bystrość można chyba więc porównać do wody w klozecie . Mimo to jakiś czas temu zauważyłem na rynku piwnym kilka nowych pozycji od Carlsberga. Jak żyję na tym świecie ponad trzydzieści lat, tak zawsze u nas Carlsberg był tylko jeden. Od lat warzony w Polsce na licencji duńskiego potentata, ale kto by się tym przejmował?  Aż tu nagle, ku mojemu zdziwieniu widzę na półkach sklepowych jakieś nowe Noxy, Goldy i inne badziewia (tak sobie pomyślałem, jak je zobaczyłem). Po jakimś roku zapaliła mi się we łbie żarówka z napisem „zrób degustację porównawczą wszystkich Carlsbergów . Zobacz, które najlepsze i podziel się tym z opinią publiczną”. Jak pomyślałem, tak zrobiłem, tylko że z pewnym poślizgiem czasowym. Niestety w międzyczasie ze sklepów zniknął Carlsberg Nox – rwałem sobie włosy z głowy jak opętany (z jajek zresztą też). Lubiłem to piwo, piłem wielokrotnie. Tymczasem okazało się, że była to edycja limitowana :( No, cóż. Zo

CASCADIAN TWILIGHT

Kolejna nowość z Fabryki Piwa. No, może nie zupełna nowość, bo piwo już trochę grzeje półki w sklepach. Jestem w jego posiadaniu już od dawna, ale gdy się ma refleks leniwca, to tak jest. Praktycznie żadnego piwa nie degustuję tuż po premierze ( shame Piotrek, shame ). Po prostu jakoś mi to nie wychodzi. Głównie dlatego, że chyba za rzadko jestem w sklepie z piwami, a poza tym to generalnie nie chcę brać udziału w tej całej nagonce. Nie zamierzam z jęzorem na brodzie i spoconymi pachami co drugi dzień gnać do sklepu po piwa. Nie mam na to czasu, a mój portfel też ma tu coś do powiedzenia. Inna sprawa, że tych premier jest po prostu za dużo, tego nie da się już ogarnąć. To już nie jest 2013, czy 2014 rok. Wyżaliłem się, to mogę w końcu przejść do piwa, którego kosztowałem już na Częstochowskim Festiwalu Piwa. Bardzo mi smakował ten Cascadian Twilight. W sumie nie dziwota, bo Cascadian Dark Ale , tudzież Black IPA, to jeden z moich ulubionych stylów piwa.  Otwieram i prz

UITU PITU

Nie wiem dlaczego, ale bardzo rzadko pijam coś z PiwoWarowni (równie rzadko trzepię konia w pracy, albo daję na msze). Kojarzę ich, wiem o ich istnieniu, widuję ich piwa, ale chyba jestem ciotą, bo jakoś nie mogę się przełamać do zakupu. I tu nie chodzi wcale o jakość, czy rodzaj oferowanych trunków. Nie. Czytam internety, często pacze na stronki blogierów i nie odnotowałem żadnej nagonki na PiwoWarownię. Generalnie browar o nieposzlakowanej opinii. Cud, miód i orzeszki. Mając na uwadze te fakty, będąc w Tesco nabyłem drogą kupna jednom sztukę ich piwa. Skusiłem się głównie dlatego, żeby nie być już ciotą. To naprawdę nic fajnego. Rzeczony napitek to Uitu Pitu, cokolwiek to znaczy. Styl to Wheat IPA, czyli IPA ze słodem pszenicznym na pokładzie. Uwaga – nie mylić z White IPA/ Wit IPA, które jest krzyżówką belgijskiego Witbiera z ipą. Trochę to skomplikowane, ale jak posiedzicie kilka lat w kraftach, to ogarniecie to bez problemu.  Uitu Pitu jest mętne jak typowy

XII DEGUSTACJA PIW - HEFEWEIZEN

W pewny październikowy wieczór Częstochowski Krąg Lokalny Bractwa Piwnego zebrał się w swojej siedzibie, by pogadać i jak to w naszym zwyczaju, napić się dobrego piwa . Okazja ku temu była nielicha – XII DEGUSTACJA PIW . Tym razem postanowiłem z moim kolegą Markiem, że weźmiemy na warsztat piwa pszeniczne . Jest ich w naszym kraju niemało, wszak klasyczne niemieckie Weizeny cieszą się sporą popularnością i to nie tylko wśród typowych beer geeków . Nie jest to przecież żaden wybitnie degustacyjny piwny wynalazek, tylko bardziej trunek „pierwszej potrzeby”. Takie piwo dla ludu można rzec ;) Hefe-weizen Weizenbier , zwany też czasem Weissbier to wywodzące się z południowych Niemiec lekkie piwo pszeniczne o charakterystycznym smaku i aromacie dojrzałych bananów i goździków . Piwa te były warzone już wieki temu przez tamtejszych piwowarów, a okres ich niezmiernej popularności skończył się w roku 1516, kiedy to wprowadzono Reinheitsgebot . Słynne „bawarskie prawo czystości”

JABŁONOWO 23 SUPER MOCNE

To nie jest tak   jak myślicie. To zupełnie nie tak. Nie zapisałem się do AA, nie stoczyłem się na dno i nie zakumplowałem się z koleżkami spod monopolki. Wciąż jestem żądny dobrych piw. Staram się unikać chłamu i raczej nie kupuję byle czego. Co zatem skłoniło mnie do zakupu „mózgotrzepa” z Jabłonowa, oficjalnie zwanego strong lagerem ? Jabłonowo 23 Super Mocne ma 23°Plato i równo 10% alko . Nielichy to zawodnik, do tego kosztuje niewielkie piniondze . Jest to więc idealny kandydat dla osiedlowej żulerki, mimo to zaryzykowałem. Odważny ze mnie blogerzyna. Widziałem w internetach co najmniej dwie w miarę pozytywne oceny, więc chyba nie umrę - pomyślałem. Zauważyłem go w zwykłym spożywczaku. Faktycznie stosunek ceny do procentów był bardzo korzystny. Co najmniej tak korzystny, jak zakup Alaski przez USA w którymś tam roku. Kupiłem 6 sztuk. Trzech już nie ma. Zostało drugie trzy. Wszystkie są już po terminie, ale w przypadku takiego piwa, to chyba nawet lepiej. Warto poczekać, a n

FLYING CIRCUS

Dawno nie było nic od Krafwerka, więc proszę – oto i jest coś. Śląski Kraftwerk to fajna ekipa. Lubię ich bardzo. Nie znam osobiście, ale gdybym znał, to na pewno bym ich lubił. Bylibyśmy jak Polak i Węgier, dwa bratanki i do szabli i do szklanki ;p Mam w piwnicy trzy ich piwa. Każde z nich świetnie rokuje, ale na pierwszy ogień poszedł Flying Circus, którego zakupiłem u siebie, to jest w Czewie. Zresztą nie dziwota, bo główna warzelnia Kraftwerku mieści się dosłownie rzut skarpetą od granic administracyjnych Częstochowy, czyli w Wąsoszu. No dobra, ale miało być o piwie, a nie o skarpetach i wąsach… Ten Latający Cyrk to niezłe ziółko jest. Niby Summer Ale , ale nie taki zwyczajny. Prócz koleżków z hameryki mamy tu jeszcze bowiem kokos i hibiskus. Akurat tak się składa, że i jedno i drugie leży w kręgu moich ulubionych smaków. Uwielbiam ciastka kokosowe, czy inne słodycze nim podrasowane, a na herbatę z hibiskusem nie trzeba mnie dwa razy namawiać. No to jedziemy z tym koksem

ŻYWIEC SZAMPAŃSKIE

Ale się porobiło. Od niedawna jest nowy Żywiec na rynku. Absolutnie bez żadnego rozgłosu, kompletnie po cichu i bez milionowych nakładów reklamowych pojawiło się w sklepach piwo Żywiec Szampańskie. Ceną i wyglądem nawiązuje ono do serii tych droższych i bardziej „luksusowych” piw od Żywca.   Sama nazwa - Żywiec Szampańskie - mówi bardzo niewiele. Po oblukaniu całej etykiety można się jednak dowiedzieć, że jest to lekkie piwo ze słodem pszenicznym w składzie, kolendrą i amerykańskimi chmielami. Gwoździem programu są tytułowe drożdże szampańskie, używane w browarnictwie niemiłosiernie rzadko. I raczej nie to po, by poczuć w piwie smak i aromat szampana, lecz dlatego, że znacznie lepiej radzą sobie one w dużych stężeniach alkoholu. „Piwa szampańskie” to wciąż novum w piwowarskim świecie, a ich oficjalna nazwa to Biere de Champagne lub Biere de Brut . Gatunek ten, jak wiele innych wywodzi się z Belgii, gdzie powstał dopiero kilkanaście lat temu! Są to piwa bardzo złożone, mocne i

KOMES RUSSIAN IMPERIAL STOUT

Browar Fortuna huknął jak z armaty. Na pewno nikt nie spodziewał się takiego zagrania z Miłosławia, no chyba, że Twoim kumplem jest Tomasz Weinert. Dwa nowy portery bałtyckie to pikuś przy dzisiejszym towarzyszu. Z nim naprawdę nie ma już żartów. To nie jest petarda, to po prostu jest bomba jakaś. Komes Russian Imperial Stout o mocy, aż 12 voltów ! Jedno z najmocniejszych polskich piw na rynku. Ze trzy takie piwa i człowiek odlatuje. Traci zmysły, bierze kciuk do buzi i zwyczajnie idzie lulu. Poważnie. Nawet Pudziana by poskładało. Taka sytuacja. Internety jednak nie znają litości, nawet nad takim piwem. Niechcący czytałem kilka opinii o tym RISie. Niewiele, może ze dwie lub trzy, ale kurde wszystkie były zgodne jak jeden mąż. Zarzucano mu wyraźną alkoholowość oraz nieułożony charakter. Podobno piwo wali spirytem i farbą emulsyjną na kilometr. Dziwne to trochę, bo ponoć specyfik ten leżakował sobie w browarze, aż przez pół roku. Równe sto osiemdziesiąt fucking days ! I że t

KOMES BELGIAN IPA

Jaka piękna polska złota jesień za oknami! Co niektórym chce się rzygać z tego powodu, ale ja nie o tym oczywiście, tylko o piwie. Jak wiecie trwa u mnie właśnie ‘wiadomo jaki tydzień, wiadomo z jakim browarem’. Dzisiaj na warsztat biorę kolejnego Komesa. Nie będzie jednak RISów, ani porterów. Piwem tym jest bowiem Belgian IPA. Jest to też nowy trunek, jakich wiele ostatnimi czasy w Fortunie. Wszak nazwę mają chyba nie od parady – zapewne chcą zbić fortunę na tych nowościach ;) Aj-pi-ej na belgijskich drożdżach. Piłem już kilka takich wynalazków, ale niezbyt podchodzą mi takie połączenia. Tak się składa, że miałem już okazję próbować już tego Komesa na Częstochowskim Festiwalu Piwa i też mi nie podszedł. Co prawda piłem tylko małą próbkę, więc może to za mało, by wyrobić sobie opinię? W każdym bądź razie dzisiaj mam dużą próbkę, całe pół litra na mnie czeka. Z pewnością wystarczy do zlustrowania tego piwa wzdłuż i wszerz, od góry do dołu i od lewej do prawej (lub na odwrót

KOMES PORTER BAŁTYCKI PŁATKI DĘBOWE

Jedziemy dalej z koksem, bo koks to dobra sprawa. Koks jest zawsze na czasie, zwłaszcza tuż przed Igrzyskami… Trzecim piwem żłopanym w tym tygodniu jest druga z nowych wariacji porteru bałtyckiego od Fortuny. Internety mówią, że jest to najbardziej obiecujące piwo ze wszystkich trzech nowych Komesów. Nie wiem, co ono ma dokładnie obiecywać, ale zaraz się dowiem. Internety rzadko się mylą, więc powinno być dobrze. Może nawet jeszcze lepiej niż było z Maliną . Komes Porter Bałtycki Płatki Dębowe to jak sama nazwa mówi porter leżakowany z płatkami dębowymi. Ktoś ściął stary dąb, porąbał go na drobne wióry i wrzucił do kadzi. Razem z piwem wrzucił drań jeden, skubaniec. A może spryciarz? Sam już nie wiem.  Otwieram i przelewam ów specjał. Do wyglądu nie sposób się przyczepić. No chyba, że przeszkadza Ci obfita, okrutnie trwała i zbita czapa pięknej beżowej piany. Albo barwa ci się nie podoba, gdyż jest totalnie czarna i nieprzejrzysta. W pozostałych przypadkach wygląd

FORTUNA IMBIR STOUT

Drugim piwem z cyklu „Tydzień z Browarem Fortuna” jest Fortuna Imbir Stout. Nie jest to jakaś totalna nowość, bo piwo już jakieś pół roku grzeje półki sklepowe, ale jak do tej pory nie miałem okazji zmoczyć nim ust. W sumie to bardziej nie chciałem niż nie miałem okazji. No, ale w końcu muszę czymś ten tydzień zapełnić. Na wokandzie więc Stout z dodatkiem imbiru, a przynajmniej tak sądziłem nim przeczytałem skład. Okazuje się bowiem, że nowa Fortuna widziała imbir tak samo, jak ja widziałem nagą Angelinę Jolie. Czyli wcale. Tylko „naturalny aromat imbiru”. Nic więcej. Shame Fortuno, shame . Ale w zamian doczytałem się jeszcze informacji o zawartości soków – cytrynowego i gruszkowego! Dość niespodziewane dodatki jak na Stouta . Dziwnie się to wszystko zapowiada. Przechodzę więc do rzeczy. Fortunowy Stout nalewa się z wysoką pianą barwy ecru. Piana jednak nie jest już tak gęsta i zbita jak w Porterze Malinowym. Jej struktura szybko się rozrzedza, przez co piana opa

KOMES PORTER MALINOWY

„Tydzień z Browarem Fortuna” czas zacząć :) Kilka tygodni temu z sieci gruchnęła zajebiaszcza wiadomość. Taka, że z kapci może wyrwać. Taka, że spać po nocach nie można. Otóż Browar Fortuna wyprowadził konkurencji bardzo mocny cios - wydał na świat trzy mocarne piwa! Na raz, jednorazowo, w jednym rzucie. Jakby to powiedział pan Rewiński : „mają rozmach skur…” Ja wiem, że Fortuna koło prawdziwego craftu nawet nie stała. Wiem, że dla prawdziwych beer geeków to zwykły, przeciętnej maści ‘browar regionalny’. Jednak za takie coś propsy się po prostu należą. Koniecznie trzeba unieść kciuk do góry. Bez względu na wszystko. Chociażby za odwagę, za pomysłowość, za męstwo, za to że mają cojones . Pewnie to już wiecie, ale i tak muszę to napisać. Wykrzyczeć. Rzeczonymi piwami są dwa portery bałtyckie oraz potężny RIS!!! Nie jakaś popierdółka o 19 ballingach , tylko prawdziwy, tęgi i ciężki jak kowadło ruski imperialny Stout . Jest to dopiero drugi RIS pochodzący z niecraftowego b

BEARNARD PORTER BARIBAL

Browar Czarny Kot is back ! Na bloga is back znaczy się. Dziś postanowiłem po raz drugi (dopiero) w moim marnym żywocie wypić piwo od Czarnego Kota. Pierwszym był napitek o smaku mięty i energydrinka , który miałem wątpliwą przyjemność kosztować w Wielkim Teście Piw Zielonych . Czarny Kot to kontraktowiec z Radomia, którego wielką tajemnicą jest miejsce warzenia. Zaczynali od sklepu (albo hurtowni?), a teraz warzą piwo. Z jakim skutkiem, to wszyscy wiemy. Są miszczami w specjalizowaniu się w piwach smakowych – od jeżyny, po truskawkę, zahaczając pośrodku o porzeczkę. Może to jacyś kumple Browaru EDI, albo Witnicy? Cholera wie. Bearnard to jedna z dwóch serii piw tego browaru, która już z daleka rzuca się w oczy, dzięki papierowej owijce. Dosyć to oryginalne, ale na dłuższą metę raczej niepraktyczne. Pod ubrankiem mamy zatem gołą butelkę. Owijka z misiem i nazwą Porter Baribal kryje w sobie jak mniemam portera bałtyckiego. I jest to w rzeczy samej jedyny powód, dla którego stałem