Przejdź do głównej zawartości

BARLOW SORBUS z KORMORANA. Czy stanie się drugim Imperium Prunum?



Oto i on – Barlow Sorbus z Kormorana. Tuż przed premierą trzeciej warki słynnego Imperium Srunum, zabieram się za degustację długo wyczekiwanego Barley Wine z jarzębiną. Jakoś mocno na ten napitek to się nie napalałem, ale z tego co wiem, jest to jedna z najbardziej wyczekiwanych premier zeszłego roku. W obawie przed kolejnym Imperium Prunum Gate, nabyłem jedną sztukę, żeby za rok nie płacić potrójnie ;)
Kormoran zrobił z tego piwa niezłą szopkę – jest kartonik, ekskluzywna butelka o dziwnej pojemności 375ml, jest lak, jest 16 miesięcy leżakowania, jest niespotykany dodatek w postaci jarzębiny i oczywiście odpowiednio wysoka cena, co by odstraszyć piwnych Januszy. Aha, no i jeszcze całkiem rozsądne parametry, które w dzisiejszych czasach co prawda nie wywołują już gęsiej skórki na napletku pijącego, ale powiem Wam, że wciąż miło patrzy się na takie cyferki - 26ºBlg i 10,5% alko wygląda naprawdę zachęcająco. Mając na uwadze wszystkie powyższe czynniki na usta ciśnie się jedno słowo – sztos! W teorii rzeczywiście zanosi się na kolejne sztosidło, ale nie można zapominać w całym tym teatrzyku o rzeczy najważniejszej – o smaku. Jeśli smak nie podejdzie, to nici ze sztosa. Niestety taka prawda. A muszę przyznać, że opinie o tym piwie nie są jakoś mocno entuzjastyczne. Powiedziałbym raczej, że nawet trochę rozczarowujące. No, ale dość tego pierdolenia. Pora wyrobić sobie własną opinię. 


Najnowsze kormorańskie piwo z kartonika pieni się słabo. Lałem ochoczo, niemalże z drugiego piętra, a kołderka i tak jest kiepska. Samo piwo natomiast wygląda ślicznie. Jest jakieś takie czerwone, rubinowe z lekką domieszką miedzi. No piękne po prostu.
Pora w końcu wziąć do ust... moje Wy zboczuszki ;p W rzeczy samej prawie półtora roku leżakowania zrobiło swoje. Alkoholu nie czuć praktycznie wcale, co przy takim woltażu budzi respekt niemal taki sam, jak zły i głodny lampart wśród antylop. Wysycenie też jest niemal zerowe, co akurat już takie fajne nie jest. Sprawia, że piwo wydaje się płaskie… Od groma tu słodowości – jest chlebek, skórka chleba, tosty, jest sporo karmelu i różnych ciasteczek, herbatników. W tle nieco suszonych daktyli, fig i rodzynek. Goryczka raczej niewielka, ale całość nie jest jakoś bardzo słodka, bowiem na finiszu wychodzi pewna kwaskowatość. Nie jakaś olbrzymia, ale na pewno zauważalna – to na bank ta jarzębina. Piwo dosyć jednowymiarowe, ale nawet smaczne. Natomiast wszelakie opowieści o sztosie już teraz odkładam na półkę z bajkami. Dokładnie pomiędzy Trzy Małe Świnki, a Czerwonego Kapturka ;)

Może w aromacie Barlowe Sorbus mnie jakoś uwiedzie? No niestety nie ma na to żadnych szans. Nie mówię, że piwo pachnie źle, ale jak na drogiego skurczybyka z kartonika, to po prostu trochę za słabo mi tu bucha. Nie ma tu takiego bogactwa, jakby się chciało. Dosyć przyjemna słodycz kojarzy się tutaj z karmelem, herbatnikami, biszkoptami i spodem od szarlotki. Nieco z boku czai się jarzębina oraz inne czerwone owoce. Ciężko mi jednak wskazać coś konkretnego, może są to nuty rodzynek, może fig i daktyli? Alko oczywiście jest dobrze ukryte. Coś tam oczywiście z lekka smyra nozdrza, ale sumarycznie piwo jest bardzo dobrze ułożone. Zapach nie jest bardzo intensywny, ani też mocno złożony. Jednak może się podobać i po części mi się podoba, ale gdzieś tam z tyłu głowy pozostaje pewien niedosyt…
Pełnia Barlow Sorbus nie budzi we mnie żadnych wątpliwości, podobnie jak i balans, który jest wyśmienity. Nie chodzi tu o samą goryczkę, lecz o lekką cierpkość na finiszu, spowodowaną przez jarzębinę. W efekcie jest to chyba najmniej słodki Barley Wine jaki piłem. Piwo jest przyjemnie gęste i dosyć lepkie. Powoli i niespiesznie spływa w dół przełyku, fajnie przy tym oblepiając wszystko dookoła. Choć przyznam z bólem z dupy, że przy 26 ballingach mogłoby być jeszcze gęściejsze.
Trochę szwankuje tutaj złożoność – za taką cenę chciałoby się prawdziwy rozpierdal w jamie gębowej, tymczasem jest co najwyżej okej. Dobrze, że jest ta delikatna nutka jarzębiny i tych suszonych owoców, bo bez tego byłaby bieda nie z tej ziemi. Propsiki daję natomiast za sporą pijalność i niebywałe ułożenie. Ponad dyszka alko, a nic mnie tu nie piecze, nic nie drapie, nic nie pali. Piwo wchodzi gładko i bez oporów.
Cóż, pewnie Kormoran chciał z tego zrobić sztosa na miarę Imperium Prunum, jednak ten zabieg z pewnością mu się nie udał. To zupełnie nie ten poziom, choć piwo złe nie jest. Podkreślam – złe nie jest, ale oczekiwania z pewnością były dużo większe i to nie tylko moje.
OCENA: 7/10
CENA: ok 27ZŁ
ALK. 10,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 01.12.2018
BROWAR KORMORAN

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

Miłosław IPA od Fortuny

  Idziemy za ciosem, dlatego dzisiaj druga marcowa nowość od Fortuny – Miłosław IPA. Piwo to jest alkoholową wersją piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA , które to jest jednym z lepszych ‘bezalkusów’. Prawie zawsze najpierw powstaje wersja alkoholowa, a dopiero później bezalkoholowa (ewentualnie), ale tu mamy odwrotną sytuację. Dziwne to. W sumie nie wiem, dlaczego ta nowinka zowie się IPA? Przecież mamy tu zaledwie 4,6% alko oraz tylko 11,5º Blg! To nawet na Session IPA są niskie parametry. Trochę ich poniosło w tym Miłosławiu. Jako ciekawostka dodam jeszcze, że w składzie tego piwa znajduje się pszenica niesłodowana, słód żytni oraz zielona herbata Sencha Earl Grey. Użyte chmiele to Citra, Amarillo, Chinook, Lubelski i Cascade.  Piwo jest lekko zmętnione, złocistej barwy. Góruje nad nim ogrom białej piany, która jest dość drobna, bardzo puszysta i trwała. Opadając zostawia wyraźne zacieki na szkle. Piję. Od razu dolatuje do mnie spora dawka Sencha Earl Grey, dzięki czemu moje skoj

Mentor III Bourbon Oak & Cedar Wood Chips

  Piwo Mentor w bardzo charakterystycznym opakowaniu, to jedna z legend polskiego piwnego rzemiosła. Swego czasu, ten imperialny porter bałtycki był obiektem pożądania niejednego beergeeka . Kilka lat później pojawił się Mentor II, a pod koniec tej zimy Browar ReCraft uraczył nas Mentorem III. „Trójeczka” ukazała się, aż w trzech wersjach – podstawce i dwóch wersjach z dodatkami. Podstawki nie udało mi się zakupić, ale mam dwie pozostałe nowości ze Świętochłowic.   Na pierwszy ogień idzie wersja leżakowana z płatkami dębowymi z beczek po Bourbonie oraz z płatkami drewna cedrowego. Bourbon to już mega oklepana sprawa, ale nie mam pojęcia jak pachnie drewno cedrowe. Poza tym, nie kojarzę tego dodatku w piwie, więc trochę się jaram. Zobaczmy, co wyszło z tego eksperymentu.  Piwo jest przyjemnie gładkie i gęste, rozlewające się po podniebieniu. Dużo tu czekolady deserowej, wspomaganej przez praliny i akcenty kakao. Tuż za nimi na scenę wchodzi drewno – czuć klepkę dębową oraz coś, cz