Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2016

ZAJCEW

Mam bzika na punkcie RISów. Gęsty, mocarny, tęgi i mega złożony ruski imperialny Stout to jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Tygrysy takie jak ja. Fani carftu , piwne freaki , beer headzi . Za niebotycznie drogą i niebotycznie małą buteleczką szlachetnego RISa jesteśmy w stanie zrobić wiele niecodziennych i niekiedy głupich rzeczy. Jakich to nie powiem, bo jeszcze sądem będą mnie tu straszyć… Zajcew to też RIS. Stoi za nim Browar Jana z Zawiercia. W tym Zawierciu (w Janie znaczy się) to nieźle sobie poczynają. Browar stosunkowo nowy, ale liczby wypuszczonych w świat piw nikt już dawno nie jest w stanie wymienić. Ja nie wiem, czy ten piwowar to tam nocuje, czy jak? Śpi pewnie skubany obok kadzi, albo na stercie słodu jęczmiennego, a w między czasie lunatykuje i warzy te swoje piwa. Często, gęsto ciekawe piwa. Takie jak to na przykład. 24 ballingi, 9% alko, 60 IBU.  Kapitan Wasilij Zajcew istniał naprawdę. Był radzieckim snajperem na froncie drugiej wojny światowej. Skurc

BIOHAZARD

Dziś już ostatnie piwo w ramach cyklu „Tydzień z Browarem Hopkins”. Łezka w oku się kręci, bo piwa mają naprawdę dobre. Póki co tylko jedna wpadka i to nie jakaś strasznie wielka. Na koniec zostawiłem sobie coś z czym wiązałem największe nadzieje. Biohazard – Whisky Porter . Na samą myśl o piwie uwarzonym tylko i wyłącznie na słodzie whisky mam gęsią skórkę, mrowienie w stopach i w idoc zny ślinotok. Jestem wielkim miłośnikiem takich napitków, stąd moje podniecenie ;) A jest się czym podniecać. Podwyższone parametry jak na angielski Porter świadczą o bogactwie doznań i bezkompromisowym charakterze. Dodatkowo piwo okraszono płatkami dębowymi (mocno opiekanymi), co również zwiastuje dodatkowe emocje. Nie będę już przedłużać, bo emocje sięgają zenitu. Lecę po aparat, otwieracz, szkło i piwo…. Biohazard z pozoru wydaje się czarnym piwem, jednak ‘pacząc’ pod światło zdradza niewielkie rubinowo-burgundowe refleksy. Piwo jak to u Hopkinsa pieni się jak głupie. Jasno

INSOMNIA PLUM MADNESS STOUT

Polska to fajny kraj. Nawet bardzo fajny, no bo gdzie indziej na świecie mają dwa dłuuugie weekendy w jednym miesiącu? Przecież to jak nic pół wypłaty pójdzie na węgiel do grilla! Zresztą kto ma długi łykend to ma. Ja niestety nie mam. Musiałem spiąć dzisiaj poślady i odwalić swoje osiem godzin. Takie życie. No, ale jakoś przeżyłem w tym TRW. Czeka na mnie teraz nagroda, którą sam sobie wyznaczyłem ;) Chodzi o piwo Insomnia Plum Madness Stout. Od Hopkinsa oczywiście, no ale to już na pewno wiecie. Piwo zostało specjalnie uwarzone na czwartą edycję kwietniowego birgika (BGM dla mało kumatych). Jest to Stout podrasowany płatkami śliwy macerowanymi w góralskiej śliwowicy. Może nie brzmi to jakoś szalenie ekstremalnie, ale Hopkins udowodnił już w przypadku Transfuzji , że drewniane płatki macerowane w wysokoprocentowym alkoholu dają świetne efekty. Jak będzie tym razem? Rzeczony napitek bardzo ładnie wygląda w szkle, jak zresztą wszystkie piwa od Hopkinsa. Ciecz jest

TRANSFUZJA

„Tydzień z Browarem Hopkins” nabiera kolorów. Rozkwitł na dobre niczym romans czterdziestolatka z samotną trzydziestolatką. Po niezbyt zapowiadającym się początku poziom piw wzrósł drastycznie. Każdy kolejny trunek dostarcza mi masę niezapomnianych wrażeń.   Jak będzie tym razem? Może być naprawdę ciekawie, bo Transfuzja zbiera cholernie pochlebne recenzje. Jest to jedno z debiutanckich piw tego kontraktowca. I od razu taka petarda mówicie? Tak z progu, tak na wejściu, bez ostrzeżenia, prosto z mostu? Pisząc te słowa jak zwykle nie piłem jeszcze piwa, ale znam już skład, który faktycznie robi wrażenie – Foreign Extra Stout leżakowany z dodatkiem płatków czereśni i gruszy macerowanych w whisky ! Chodzi o płatki/wióry drewna oczywiście, a nie o kwiaty. Tak podrasowany FES naprawdę może być ciekawy. Bez oporów może mi sfilcować pewną część garderoby. Zobaczmy zatem, czy tak się stanie. Transfuzja to piękne piwo. Po prostu śliczne. Czarne jak zło, jak najdalsze zakątki

MISSISSIPPI

Fajnie ciepło nam się ostatnio zrobiło. Niby jeszcze nie lato, ale już zadek można opalać. Wszedłem dzisiaj do piwnicy i zrobiłem mały research piw, które jeszcze mi zostały do obalenia w ramach „Tygodnia z Browarem Hopkins”. Grzebię w tych piwach, macam je i badam fachowym wzrokiem nałogowego alkoholika ;p Po oglądnięciu kilku butelek stwierdziłem, że najlepiej w taką pogodę nada się American Wheat . Lekkie, rześkie i mega pijalne piwo, w sam raz na kaca jakby ktoś miał. Ja akurat nie mam, bo to środek tygodnia, ale taki napitek na „efekt dnia następnego” z pewnością ukoiłby niejedną skacowaną duszyczkę. Kac morderca nie ma serca – tak to już jest. Ładnie te piwa od Hopkinsa wyglądają. Etykiety są świetnie zaprojektowane i wykonane. Samo logo browaru może nie jest jakoś mocno przekonywujące, ale ogólnie szata graficzna jest wporzo. Wyróżniona na przodzie i widoczna z kilometra nazwa piwa oraz styl, to strzał w dziesiątkę. Z boku mamy podany pełny skład i krótką historyjkę,

MOWA CIENI

Ciąg dalszy cyklu „Tydzień z Browarem Hopkins”. Heh, heh… Anthony Hopkins. Milczenie Owiec, Hannibal, te sprawy. Piesek z etykiety (ten w kapeluszu) powiedział mi, że dzisiejsze piwo zowie się Mowa Cieni. Jakiś utwór to jest. Nie wiem, nie znam, nie wypowiadam się. Jakbym się na wszystkim znał, to nie mógłbym być blogerem, a w dodatku bym krócej żył i po co mi to? W butelce tej czai się Tropical Black Ale . WTF?! Nie spotkałem się wcześniej z takim określeniem. W rzeczy samej jest to czarny ejl chmielony po nowofalowemu, wyzbyty jednak jakichkolwiek tropikalnych dodatków. Może bardziej zatem pasowałoby określenie Black APA? Zresztą newermajnd . Od wymyślania różnych ciekawych rzeczy są inne osoby. Na przykład te pracujące w półokrągłym budynku przy ulicy Wiejskiej w Warszawie… Otwieram i przelewam. Piana rośnie do nieziemskich wręcz rozmiarów. Wypełnia szkło mniej więcej w 80% i jak tu nalać piwo człowieku? Jasno beżowa pierzynka posiada mieszanej wielkości pęcherz

GOLDEN STATE

Kolejny „Tydzień z…” czas zacząć. Tym razem na wokandzie stosunkowo nowy browar, który jeszcze nie miał okazji zagościć na blogu Piwa Naszego Powszedniego. Lubię Browar Hopkins. Jeszcze ich nie znam, ale już ich lubię. Naprawdę zacna to ekipa. Pochodzą z Gdańska, a jest ich trzech – Marcin, Daniel i Szymon. Nie mają swojego browaru, a w kotłach mieszają kontraktowo w Kościerzynie. Ich potencjał wydawniczy jest oszałamiający. Chłopaki zaczęli komercyjną przygodę z piwowarstwem w grudniu zeszłego roku, a na chwilę obecną mało kto już jest w stanie wymienić bez zająknięcia ilość ich piw wypuszczonych na rynek. Fachowo to się nazywa biegunka nowości, tudzież sraczka. Mi to akurat nie przeszkadza, więc nie zamierzam ich za to hejtować. Wręcz przeciwnie – daję spore propsy i to zanim jeszcze skosztowałem jakiegokolwiek piwa od Hopkinsa. Jest to jedyny w tym kraju browar rzemieślniczy, który z własnej i nieprzymuszonej woli wysłał piwnym blogerom paczki!!! Z własnej i nieprzymuszon

Które piwo od Carlsberga jest najbardziej chmielowe? (TEST)

Znowu wpis o koncerniakach? No cóż, znowu! Tematem niniejszego posta są cztery piwa z grupy Carlsberg Polska. Już dawno zauważyłem, że jest to jedyny w tym kraju koncern piwny, który coś tam próbuje robić w kierunku wyraźniejszego chmielenia swoich niektórych piw . Zostawmy na razie wykonanie powyższego, ale sam fakt, że CP ma swojej ofercie kilka piw szeroko rozumianych   jako „chmielowe” jest moim zdaniem wart bliższej uwagi. Kiedyś już popełniłem artykuł o podobnej tematyce, gdzie wziąłem na tapetę stosunkowo nowe wówczas piwa: Carlsberg Nox, Harnaś Wysokochmielowy i nie nowe, ale dość ciekawe Niepasteryzowane Chmielone Na Zimno. Wszystkie łączył fakt zaakcentowanego chmielenia na aromat . Dzisiaj natomiast biorę na warsztat aż cztery wypusty. Dwa z nich się co prawda powtarzają, ale chodzi o to, że wszystkie lansowane są przez macherów z Carlsberga jako piwa o wyraźnym charakterze chmielowym . Chciałem przetestować pod tym kątem jeszcze dwa piwa z CP, ale okazało się

RIS BLENDED Barrel Aged

Schodząc do piwnicy po piwo na bloga zawsze mam dylemat. Sporą zagwozdkę. Czym by tu dzisiaj zalać robala? Czym nakarmić tasiemca? (skubaniec jest wymagający, nie zje byle czego). Głowię się dobrych kilka/naście minut, drapię się po jajach i grzebię w tych moich piwnych zapasach. Coś lekkiego, czy ciężkiego? Jakaś nowość, czy coś co zalega tutaj od kilku miechów? Aż siwieję od tego rozkminiania. No, ale zimno tam jest więc koniec końców muszę coś wybrać i czmychać na powierzchnię… Dziś akurat wybór padł na RISa od Birbanta. Lubię RISy jak jasna cholera. Zresztą wiecie to, znacie mnie. RIS Blended Barrel Aged to nie byle jaki ruski imperialny Stout . Piwo to leżakowało w drewnianych beczkach. A było ich trzy – po rumie, whiskey i bourbonie . W każdej z nich trunek spędził po trzy miesiące (chyba). W sumie dziewięć. Tyle co dobrze donoszona ciąża. Szacun. Nie wiem tylko, czy piwo było przelewane w ciągu tych dziewięciu miesięcy z jednej beczki do drugiej, czy po prostu warka został po

NAFCIARZ DUKIELSKI

Są takie piwa, dla których jestem w stanie zrobić wiele. Może nie wszystko, ale naprawdę dużo. Mogę na przykład wymusić okup, ściągnąć haracz i jebnąć ze łba ;) Mogę też zabić komara albo muchę bez mrugnięcia okiem, zjeść dwie duże pizze na raz, albo oglądać tv przez 20 godzin na dobę. Mogę jeszcze.... Oczywiście zazwyczaj te najbardziej pożądane trunki są najmniej dostępne. Podobnie było z Nafciarzem Dukielskim – efektem kooperacji Browaru Dukla i Brokreacji. Wiem, strasznie zaniedbuję te browary. Z Dukli póki co jedno piwo na blogu, a z Brokreacji okrągłe.... zero! Ale to głównie przez dostępność, w Czewie ich po prostu nie majo. Dobra, wróćmy do piwa, które jego twórcy opisali jako Whisky Rye Double Brown Porter . Brzmi naprawdę groźnie, ale tylko dla piwnych Januszy ;p Napitek powstał niejako na cześć polskiego chemika Ignacego Łukasiewicza, który w 1853 roku wynalazł lampę naftową, a także jako pierwszy „wyekstrahował” z ropy naftowej naftę. Pociągnęło to za sobą powstanie na

DR OCTOPUS

Mówiłem ostatnio, że jeszcze sporo mocarzy błąka mi się po piwnicznych kątach (nie mam wcale na myśli wielkich szczurów). Niektóre z nich mogą leżeć przez długie lata, ale niektóre lepiej wypić zawczasu. Takim właśnie napitkiem jest nowość od Kraftwerka, czyli Dr Octopus. W sumie, czy to jest taka zupełna nowość, to nie wiem. Znając potencjał wydawniczy tego kontraktowca, jedyne czego możesz być pewien to to, że nigdy nie będziesz na bieżąco z ich piwami. Nowość goni nowość i nowością pogania. Zresztą żadne to odkrycie – 90% rzemieślników tak ma. Prawie wszyscy cierpią na biegunkę nowości. Sraczkę wydawniczą znaczy się. No dobra, wróćmy do tej niby-nowości. Dr Octopus to piwo konkret. Barley Wine się zwie. W dodatku chmielone po amerykańsku! Bardzo lubię ten styl. Zawsze i wszędzie z wielką ochotą wychylę szklaneczkę barli łajna . Napisałem łajna? Nie, nie chodzi o gówno ;p Lubię wino jęczmienne. Taki styl piwa, wiecie. Co ciekawe i warto odnotowania Dr Octopus powstał we współpr

RED DWARF

Piątek. Koniec tygodnia i w sumie początek weekendu dla normalnie pracującego człowieka. Żadnego lekarza, strażaka, czy polismena (o czterobrygadówce nawet nie wspominając). Normalni ludzie tydzień pracy kończą w piątek, a ja właśnie w ten dzień kończę „Tydzień z Fabryką Piwa”. Wczoraj był Biały Karzeł , dzisiaj jest Czerwony Karzeł. Nie wiem ile oni jeszcze tych karłów tam mają. Ponoć tylko dwa, ale kto ich tam wie? Jak wiecie Wit IPA mi niezbyt podeszła. Nie była jakaś tragiczna, ale chyba coś w tym piwie po prostu nie zagrało. Albo gitarzysta był na kacu, ale klawiszowiec się naćpał. Tego nie wiem, ale mam nadzieję, na jakiś miły akcent na zakończenie tego cyklu. Jakiegoś konkretnego kopa w zadek zrywającego kapcie w nóg ;> Szansa jest. Zresztą szansa jest zawsze. Przede mną stoi Red Dwarf. Red AIPA w czystej postaci. W teorii piwo o czerwonej barwie. W końcu nazwa nie wzięła się z dupy. Jeszcze nie otworzyłem butelki, więc wciąż jest to tylko teoria. Już pędzę po

WHITE DWARF

Trzecie piwko spożywane w ramach cyklu „Tydzień z Fabryką Piwa”. Zupełna świeżynka w dodatku w nowych szatach. Czy to co widzicie na fotce stanowi lepsze wdzianko od starych, dobrze już znanych i bardzo charakterystycznych etykiet Fabryki Piwa? Zdania pewnie będą podzielone, ja jednak wolę te poprzednie ety, bo już się po prostu do nich przyzwyczaiłem. Ale spokojnie „młodzi gniewni” – nowe szaty pojawiają się tylko w dwóch najnowszych piwach. Taki jednorazowy wybryk ;> Wracając jednak do dzisiejszego bohatera - jest nim White Dwarf (Biały Karzeł). Tu ponownie (patrz Mr John Smokey ) następuje lekka wtopa, ponieważ piwo o identycznej nazwie wypuścił już kiedyś Browar Twigg!!! Czy na świecie naprawdę nie istnieje już zlepek dwóch wyrazów, których nikt w Polsce jeszcze nie użył do nazwania piwa? Mi już tu nawet nie chodzi o jakieś tam prawa autorskie, sądy między browarami, czy inne niesnaski, ale to po prostu może niejednego człeka wprowadzać w błąd. Już widzę te pijackie

MR JOHN SMOKEY

„Tydzień z Fabryką Piwa” rozpoczął się dla mnie prawdziwą petardą. Pacific Avenue doszczętnie mną pozamiatał .Wg mnie jest to jak dotąd najlepsze piwo tego częstochowskiego kontraktowca. Czy Mr John Smokey zdoła mu dorównać lub chociażby się do niego zbliżyć? Mój dzisiejszy gość to mocniejsza wersja angielskiego porteru w nowofalowym wcieleniu (nie obyło się bez jankeskich chmieli). Czytając skład natrafiłem na słód pszeniczny wędzony, co zapewne tłumaczy nam skąd wzięła się nazwa tego specjału. A propos nazwy – jest łudząco podobna do piwa John Smoker z Browaru Jana, no i poniekąd także do kultowego Smoky Joe ... Myślę, że można było wymyślić coś innego, oryginalnego i nie kojarzącego się z konkurencją, ale zostawmy to. Nazwa akurat nie jest w piwie najważniejsza. Nie wiem, czy już to pisałem, ale podobają mi się te etykiety z Fabryki Piwa. Są jakieś takie inne niż reszta. Zupełnie abstrakcyjne, niby oderwane od rzeczywistości, ale w głębi ściśle powiązane ze stylem pi

PACIFIC AVENUE

Jeszcze niedawno zwracałem uwagę, że Fabryka Piwa jako jeden z nielicznych browarów nie cierpi na biegunkę nowości, nieszczególnie często oferując nam swoje nowinki. A tu proszę - cztery nowe piwa w odstępie zaledwie trzech tygodni! Obczajcie jaką władzę ma piwny bloger... he... he. W sumie dobrze się stało, bo dzięki temu mogłem sobie pozwolić na kolejny cykl „Tydzień z...”. W planach mam też kolejne, ale o wszystkim dowiecie się w swoim czasie ;) „Tydzień z Fabryką Piwa” zacznę od jednego z dwóch trunków, które miały swoją premierę na Piwowarach w Łodzi, gdzie miałem okazję już ich próbować. Wrażenia miałem jak najbardziej pozytywne. Ciekawe czy wersja butelkowa będzie równie smaczna? Pacific Avenue to West Coast Pale Ale . Zazwyczaj spotykamy się z West Coast IPA, a tu mamy APA. Można i tak. Nie mam nic przeciwko. West Coast w odróżnieniu od wersji „ze wschodu” to piwa z reguły jaśniejsze, mniej słodowe i mniej słodkie, a bardziej wytrawne, chmielowe i goryczkowe. T

WIELKI TEST PIW KONCERNOWYCH

Nie wiem, czy ja jestem jakiś głupi, czy niepoprawny politycznie, ale postanowiłem zrobić sobie Wielki Test najpopularniejszych piw koncernowych . Nie żadne tam Dębowe Mocne, czy inne Warki Strong. Nie. Po prostu zwykłe i najbardziej popularne koncerniaczki (tzw. ‘jasne pełne’) w Wielkim Teście . Ślepym teście, mówiąc dokładniej. Co z tego wyszło przeczytacie poniżej. Na co? Po co? Już dawno chciałem to zrobić, co najmniej pół roku temu. Pomysł wpadł mi do łba znacznie wcześniej niż Wielki Test Piw Zielonych . Który jest bardziej hardcorowy ? Ciężko powiedzieć. A po co to wszystko? Dlaczego szanowany piwny bloger (jaka skromność z mojej strony ;p) miałby sobie zaprzątać głowę bezpłciowymi i wypranymi ze smaku ojrolagerami ? Ano po to, ponieważ gro czytelników pija właśnie takie piwa . Ba! Co tu dużo mówić – sam też je pijam i zapewne większość piwnych blogerów także to robi . Tylko nie każdy potrafi się do tego przyznać. Oczywiście obecnie nie wlewam w siebie zwykłych konce

FEST BUBA

Wiosna zaskoczyła Amatora Piwa, tak jak zima co roku zaskakuje drogowców. Na dworze coraz cieplej i cieplej. Już dawno przyleciały bociany, a grille poszły w ruch. W mojej piwnicy jednak zapasy nie topnieją. Nie śniegu rzecz jasna, tylko zapasy tęgich, mocarnych i treściwych piw. Wciąż pod nogami walają mi się RISy, portery bałtyckie, barli łajny , Wee Heavy , czy Quadruple . Nie to, żebym się smucił z tego powodu. Po prostu podaż w moim przypadku przewyższa popyt. Wciąż dokupuję piwa, ale nie zawsze jest czas się za nie wziąć (nie, nie potrzebuję pomocników ;p). Ach, żeby ten czas był z gumy. Z takiego lateksu jak kondomy na przykład. Gdy piję piwo zwalniał bym go, a gdy jestem w pracy przyspieszał... fajna sprawa ;) Rozmarzyłem się, a tu Fest Buba na mnie czeka. Belgijski Quadrupel z Szałupiw. Uwielbiam belgijskie klimaty, a zwłaszcza mocne belgijskie klimaty. Fest Buba jest przekozak – 25 ballingów i 11% alko, to waga super ciężka wśród piw. Z takim ciałem i taką mocą to ju

DWIE WIOSENNE NOWOŚCI OD KONCERNÓW

Wiosna, majówka, grill, kiełba, wóda, no i piwo. Podczas majówki nie może zabraknąć piwa. Dobrze o tym wiedzą nasze piwne koncerny. No nie do końca nasze, ale zostawmy to. Wiosna to specyficzna w branży piwowarskiej pora roku. Koncerny w tym czasie dwoją się i troją, by uwieść klienta. Zwabić go, osaczyć, zrobić wodę z mózgu i w konsekwencji zmusić do zakupu ich piwa. Z punktu widzenia piwnego blogera, hop heada , beer geeka , czy każdego świadomego spijacza napoju z pianką, takie działania często są tematem drwin i żartów. No bo jak tu nie wybuchnąć śmiechem, gdy koncerny miast nowym i ciekawym piwem walczą o klienta zmianą szaty graficznej, czy nową kampanią reklamową za grube miliony. Cóż z tego, że reklama jest świetnie zrobiona i fajnie się ją ogląda, skoro w butelce jest wciąż to samo piwo. Nudne, niemal bezsmakowe, bezpłciowe i bezemocjonalne siuśki. Te same siuśki od wielu, wielu lat... Ale spokojnie – nowe piwa też się pojawiają. Jak na przykład dziesiąta już odmiana R

PIWO MIESIĄCA - KWIECIEŃ 2016

Kolejny miesiąc minął jak z bicza trzasnął. Jest to więc odpowiedni moment, by wyróżnić najlepsze piwo ostatnich 30 dni . Wyróżnić po to, by jakiś browar miał radochę i dodatkową ambicję, a Wy pojęcie o tym, jak dobre potrafi być polskie piwo. Cholernie dobre i urywające wiadome części ciała. Tak smaczne, że ‘Kuboty’ same z nóg spadają, a kalesony filcują się, aż pod samą dupę! W kwietniu nie brakowało na blogu wyróżniających się i bardzo smacznych trunków. Jednakże walka o tytuł najlepszego piwa miesiąca rozgrywała się w zasadzie pomiędzy czterema pozycjami: ANTYkwariat ( American Smoked Stout ) z Antybrowaru, Porter 24 ° (wędzony porter bałtycki) z Widawy, Ósemkowe ( Imperial AIPA) oraz Flagowe (AIPA) z Browaru Spółdzielczego. Pozostała reszta piw wyraźnie odstawała od wyżej wymienionych. Wszystkie te trunki były niemiłosiernie smaczne, pyszne i niepowtarzalne, ale jedno z nich szczególnie zapadło mi w pamięć . Podgrzało do czerwoności moje zwoje w czaszce, wywoł