Przejdź do głównej zawartości

Które piwo od Carlsberga jest najbardziej chmielowe? (TEST)

Znowu wpis o koncerniakach? No cóż, znowu!
Tematem niniejszego posta są cztery piwa z grupy Carlsberg Polska. Już dawno zauważyłem, że jest to jedyny w tym kraju koncern piwny, który coś tam próbuje robić w kierunku wyraźniejszego chmielenia swoich niektórych piw. Zostawmy na razie wykonanie powyższego, ale sam fakt, że CP ma swojej ofercie kilka piw szeroko rozumianych  jako „chmielowe” jest moim zdaniem wart bliższej uwagi.
Kiedyś już popełniłem artykuł o podobnej tematyce, gdzie wziąłem na tapetę stosunkowo nowe wówczas piwa: Carlsberg Nox, Harnaś Wysokochmielowy i nie nowe, ale dość ciekawe Niepasteryzowane Chmielone Na Zimno. Wszystkie łączył fakt zaakcentowanego chmielenia na aromat. Dzisiaj natomiast biorę na warsztat aż cztery wypusty. Dwa z nich się co prawda powtarzają, ale chodzi o to, że wszystkie lansowane są przez macherów z Carlsberga jako piwa o wyraźnym charakterze chmielowym.

Chciałem przetestować pod tym kątem jeszcze dwa piwa z CP, ale okazało się, że wspomnianego Niepasteryzowanego już nie ma na rynku (cichaczem je wycofali), a Piast Chmielowe Ratuszowe (chmielone amerykanami!) jest obecnie nie do kupienia w moich stronach. No, chyba że je też wycofali? Tego nie mogę jednak potwierdzić.
Test owych piw był bajecznie prosty. Brałem pod uwagę tylko i wyłącznie ich chmielowość obiecaną przecież na etykiecie. Oceniałem zarówno aromat chmielu i jego pochodnych, a także smak chmielu i poziom oraz jakość goryczki. No bo jak ktoś wyraźnie podkreśla chmielowy charakter, to ja takiego charakteru w piwie szukam i oczekuję go. Nie lubię być robionym w konia, czy też inne bambuko. Aha, piwa oceniałem anonimowo, by nie sugerować się marką. 



Kasztelan Specjały Chmielowe. Średnio intensywny aromat próbuje uwodzić nas dość przyjemnym zapachem jabłek z lekką domieszką trawy i subtelnego słodu. W tle pojawiają się niewielkie niuanse chmielowe i odrobinę landrynek. Całość pachnie świeżo i owocowo. Jest nieźle.
Niby jest to piwo, które „swój goryczkowy smaku zawdzięcza harmonijnej proporcji chmielu Marynka”. W smaku tymczasem prym wiedzie lekka i przyjemna owocowa nuta, okraszona delikatnym cieniem chmielu i sympatycznego kwasku. Jest rześko i  świeżo, choć sama goryczka na minimalnym poziomie. Przyznam, że smaczne to jest i nader pijalne. Oczywiście jak na koncernowo-lagerowe warunki.





Carlsberg Nox .Chmielony na zimno chmielem Polaris. „Intensywny aromat, bez zbędnej goryczki”. Pamiętacie jeszcze te heheszki na jego temat? Aromat w rzeczy samej jest bardzo intensywny i bardzo charakterystyczny. Poznałem to piwo od razu, piłem je już kilka razy. Mamy tu morele, brzoskwinie, renklody, białe winogrono, chmielu w czystej postaci natomiast nie uświadczysz. W tle majaczą niewyraźne przyprawowe fenole, jakieś perfumy i trochę sztucznej landrynki. Byłoby całkiem dobrze, gdyby nie ta perfumowość i landryna.
W smaku piwo jest słodkie, takie wiecie „bez zbędnej goryczki” ;) Pojawiają się za to dość przyjemne jabłka, gruszki oraz lekki kwasek i trawiastość na finiszu. Jest także przyjemna słodowość. Całość pijalna, słodka, ale nie muląca. Goryczki zero, ale tu akurat producent nas o tym ostrzega.






Cztery Chmiele Piwo Okocimskie. Zapach jest średnio przyjemny, typowo słodowy, co najwyżej delikatnie chmielowy. W tle pojawiają się bardzo subtelne nuty trawy i chleba. Goryczka na bardzo niskim poziomie. Zwykły, pospolity  i niczym nie wyróżniający się aromat.
Smak również typowo słodowy, lekko trawiasty. Goryczka jest bardzo niska, a całość raczej słodkawa i średnio rześka. Zwyczajne, bardzo przeciętne piwo. Niby cztery chmiele, a smakuje i pachnie jak jeden.





 



Harnaś Wysokochmielowy. To piwo piłem najwięcej razy, więc również je odgadłem. Dość intensywny zapach kojarzy się tutaj z jabłkiem, gruszką i delikatną brzoskwinią. Nieco z tyłu pojawia się też łagodna słodowość. Samego chmielu, takiego w czystej postaci raczej niewiele.
Smak jest bardzo łagodny, słodowy, lekko słodkawy. Na szczęście sytuację ratuje przyjemny kwasek i delikatne estry, głównie jabłka. Goryczka znikoma, ale całość smakuje całkiem nieźle i sympatycznie. Jest dość rześko i owocowo.








Wnioski

Powiem Wam szczerze, że nie spodziewałem się takiego poziomu tych piw. Owszem one nie były jakieś porywające, żadne z nich nie skopało mi dupska, ale z całą dozą świadomości mogę oświadczyć, że każde z nich jest lepsze niż jakiś tam zwykły Okocim, Warka, Tyskie, czy piwa na literę Ż ;>
Od razu rzuca się w oczy, że w każdym z tych przypadków ich obiecany charakter chmielowy odnosi się w zasadzie do samego aromatu, a nie smaku, gdzie chmielowość jest co najwyżej subtelnym tłem.  Wyraźnej goryczki w tych piwach ze świecą szukać. Po prostu to zupełnie nie ta bajka. Carlsberg Nox i Harnaś jasno nas o tym informują, więc sprawa jest prosta. W przypadku piwa jubileuszowego z okazji 170-lecia Browaru Okocim (Cztery Chmiele) musimy się domyślać, co producent miał na myśli akcentując użycie czterech chmieli w nazwie piwa. Kasztelan Chmielowe natomiast niby ma być goryczkowy, ale to tylko pobożne życzenia agencji, która robiła etykietę i zapewne wymyśliła ‘morską opowieść’ na kontrze.
Biorąc pod uwagę ogólnie pojętą chmielowość, objawiającą się w całym profilu smakowo-zapachowym uszeregowałem te piwa w następujący sposób.
Panie i Panowie The Winner is…. jednak Kasztelan Chmielowe!!! Piwo wg mnie odznaczało się najlepszą pijalnością, harmonią i świeżością.  Chmiel oraz jego pochodne, choć w niedużych ilościach, były wyczuwalne i w smaku i w zapachu. Tu muszę jednak nadmienić, że jego przewaga była naprawdę niewielka.
Ex aequo drugie miejsce przypadło dla Harnasia Wysokochmielowego za ładny i przyjemny aromat oraz dla Noxa za oryginalny i niezwykle intensywny zapach białych owoców. Co prawda lekka perfumowość jest pewnego rodzaju wadą, ale całokształt naprawdę nieźle w się w tym piwie prezentuje.
Czwarte i zarazem ostatnie miejsce dla piwa Cztery Chmiele, które w zasadzie bardzo mało, albo nawet wcale nie różni się od zwykłych, popularnych eurolagerów.  Spokojnie daje się je wypić, ale akcent użycia, aż czterech odmian chmielu można było sobie darować.

Komentarze

  1. Picie tych czterech piw to może nie jest męka w sensie stricte, ale nie sprawia żadnej przyjemności poza "sczochraną" banią kiedy spożyje się ich nieco więcej. Szkoda na nie czasu i żołądka. Zamiast czterech takich wolę sobie kupić i w słoneczny dzień "obalić" na łonie natury jakąś konkretną IPĘ/APĘ i poczuć chmielowy aromat ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak kretyńskiej autoreklamy to nawet KRLD nie ma. Leczcie się ludzie, wasze napoje na wyrost zwane piwem Chmiel widziały jak jechały do sklepu, i to nie autostradą tylko jakąś podrzędną drogą

    OdpowiedzUsuń
  3. Swiat piwny to nie tylko IPY i APY.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Miłosław IPA od Fortuny

  Idziemy za ciosem, dlatego dzisiaj druga marcowa nowość od Fortuny – Miłosław IPA. Piwo to jest alkoholową wersją piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA , które to jest jednym z lepszych ‘bezalkusów’. Prawie zawsze najpierw powstaje wersja alkoholowa, a dopiero później bezalkoholowa (ewentualnie), ale tu mamy odwrotną sytuację. Dziwne to. W sumie nie wiem, dlaczego ta nowinka zowie się IPA? Przecież mamy tu zaledwie 4,6% alko oraz tylko 11,5º Blg! To nawet na Session IPA są niskie parametry. Trochę ich poniosło w tym Miłosławiu. Jako ciekawostka dodam jeszcze, że w składzie tego piwa znajduje się pszenica niesłodowana, słód żytni oraz zielona herbata Sencha Earl Grey. Użyte chmiele to Citra, Amarillo, Chinook, Lubelski i Cascade.  Piwo jest lekko zmętnione, złocistej barwy. Góruje nad nim ogrom białej piany, która jest dość drobna, bardzo puszysta i trwała. Opadając zostawia wyraźne zacieki na szkle. Piję. Od razu dolatuje do mnie spora dawka Sencha Earl Grey, dzięki czemu moje skoj

Mentor III Bourbon Oak & Cedar Wood Chips

  Piwo Mentor w bardzo charakterystycznym opakowaniu, to jedna z legend polskiego piwnego rzemiosła. Swego czasu, ten imperialny porter bałtycki był obiektem pożądania niejednego beergeeka . Kilka lat później pojawił się Mentor II, a pod koniec tej zimy Browar ReCraft uraczył nas Mentorem III. „Trójeczka” ukazała się, aż w trzech wersjach – podstawce i dwóch wersjach z dodatkami. Podstawki nie udało mi się zakupić, ale mam dwie pozostałe nowości ze Świętochłowic.   Na pierwszy ogień idzie wersja leżakowana z płatkami dębowymi z beczek po Bourbonie oraz z płatkami drewna cedrowego. Bourbon to już mega oklepana sprawa, ale nie mam pojęcia jak pachnie drewno cedrowe. Poza tym, nie kojarzę tego dodatku w piwie, więc trochę się jaram. Zobaczmy, co wyszło z tego eksperymentu.  Piwo jest przyjemnie gładkie i gęste, rozlewające się po podniebieniu. Dużo tu czekolady deserowej, wspomaganej przez praliny i akcenty kakao. Tuż za nimi na scenę wchodzi drewno – czuć klepkę dębową oraz coś, cz