Przejdź do głównej zawartości

APOLLO 19

 

Co ja na to poradzę, że tak mocno kocham portery bałtyckie? No co?

Póki zima, to w dalszym ciągu będę eksplorował ten zacny gatunek, ochrzczony bardzo słusznie piwowarskim skarbem Polski.
Ostatnio wpadł mi w ręce Apollo 19 z Browaru Setka, opisany jako Smoked Porter. Angielskiego nieco w życiu liznąłem, więc pomyślałem – wędzony porter bałtycki, super!. Niestety styczniowa nowość ekipy Setki okazała się porterem angielskim! (F**k!). Niestety dowiedziałem się tego właściwie przed chwilą. Zmyliły mnie nad wyraz wysokie parametry jak na anglika - 19°Plato, 7.8% alko (świat oszalał). Myślałem po prostu, że to nieco lichszy Baltic Porter, a tu taki zonk... Wszystko przez drożdże US-05, które są przeznaczone do piw górnej fermentacji.
Otarłszy łzy jakoś pozbierałem się do kupy i postanowiłem nie spinać zbytnio dupy (jakie rymy ;p). Po prostu traktuję ten wypust jako porter bałtycki na drożdżach górnej fermentacji i tyle. Krótka piłka. Zresztą niedawno Piwoteka zrobiła taki sam zabieg ze swoim Porterem Bałuckim i jakoś nikomu nie przyszła do głowy ekskomunika z piwnego półświatka. 


Uwarzony w Wąsoszu Apollo 19 skrywa bujną i świetnie wyglądającą pianę o drobnej strukturze i ładnej barwie ecru. Puszysta konsystencja oraz wrodzona długowieczność to jej kolejne niewątpliwe atuty. Lacing też zaanonsował swoją obecną, ale jakiś powalający to on nie jest. Cóż, jak widać nie można mieć wszystkiego.
Piwo wygląda jak rasowy Stout – jest czarne i nieprzejrzyste jak smoła, jak noc, jak wrona, czy jakie tam macie powiedzenia...
Czas na pierwszy łyk. Wysycenie oscyluje na dość niskim poziomie, a ciecz wydaje się nieco wyklejająca. Płynna czekolada wypełnia mi usta po brzegi, po czym lekko i z gracją przelewa się do przełyku, zostawiając po sobie przytulne mleczno-kakaowe posmaki. W drugim akordzie pojawiają się delikatnie palone słody, łagodna kawa, przypieczona skórka chleba oraz szczypta spalenizny i popiołu, kojarząca się poniekąd z wyspiarskim Stoutem. Tłem natomiast subtelnie płynie sobie odrobina suszonych owoców (rodzynki, śliwki, wiśnie) i bardzo homeopatyczna wręcz ilość dymu, pochodząca ze słodu wędzonego. Szczerze powiem, że gdybym pił w ciemno, raczej bym tego nie wyłapał. Finisz lekko wytrawny, z wyczuwalną, acz sumarycznie niezbyt mocną paloną goryczką.

Aromat jest równie złożony i przyjemny co smak. Tu również rządy sprawuje królestwo czekolady, zarówno tej mlecznej jak i ciemnej, gorzkiej. Tuż za nimi plasują się ciemne, prażone słody, okraszone przyjemną i w miarę wyczuwalną wędzonką o charakterze dymnym. Rolę tła pełnią tutaj delikatne owocowe estry, wspierane przez lekkie muśnięcie kawy zbożowej, popiołu oraz palonego zboża. Całość średnio intensywna, choć bardzo przyjemna. Nie jest tak słodko jak w większości porterów bałtyckich, bo i w sumie nie jest to przecież porter bałtycki.
Setkowy specjał to bardzo smaczny i wyważony trunek. Pełnia jest tutaj idealnie dobrana, przez co nie sposób zapomnieć o całym tym bogactwie smaku i aromatu. Umiarkowana treściwość została odpowiednio skontrowana przez nieco wytrawny finisz o przyjemnym kawowo-palonym rodowodzie. Piwo jest nader pijalne, wchodzi szybko i gładko, dzięki czemu nieświadomy konsument wcale nie zauważy jego dość wysokiej mocy (alkoholu nawet ze świecą nie znajdziesz, gromnica też nic nie pomoże!). Wśród tylu komplementów jest też jeden mankament – słabo uwypuklony wędzony charakter, zwłaszcza w smaku, gdzie trzeba się go po prostu doszukiwać. W zapachu jest dużo lepiej, ale wciąż nie jest to żadna aromatyczna bomba.
Konotacje ze Stoutem wydają się mieć swoje uzasadnienie, wszak jedno i drugie to piwa górnej fermentacji. W rzeczy samej przypomina mi to bardziej FESa niż porter bałtycki, tam też czasem pojawiają się suszone owoce i oczywiście wyraźnie palone klimaty, takie jak tu.
OCENA: 8/10
CENA: ok. 9ZŁ
ALK.7,8%
TERMIN WAŻNOŚCI: 07.08.2016
BROWAR SETKA//BROWARY REGIONALNE WĄSOSZ

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

Miłosław IPA od Fortuny

  Idziemy za ciosem, dlatego dzisiaj druga marcowa nowość od Fortuny – Miłosław IPA. Piwo to jest alkoholową wersją piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA , które to jest jednym z lepszych ‘bezalkusów’. Prawie zawsze najpierw powstaje wersja alkoholowa, a dopiero później bezalkoholowa (ewentualnie), ale tu mamy odwrotną sytuację. Dziwne to. W sumie nie wiem, dlaczego ta nowinka zowie się IPA? Przecież mamy tu zaledwie 4,6% alko oraz tylko 11,5º Blg! To nawet na Session IPA są niskie parametry. Trochę ich poniosło w tym Miłosławiu. Jako ciekawostka dodam jeszcze, że w składzie tego piwa znajduje się pszenica niesłodowana, słód żytni oraz zielona herbata Sencha Earl Grey. Użyte chmiele to Citra, Amarillo, Chinook, Lubelski i Cascade.  Piwo jest lekko zmętnione, złocistej barwy. Góruje nad nim ogrom białej piany, która jest dość drobna, bardzo puszysta i trwała. Opadając zostawia wyraźne zacieki na szkle. Piję. Od razu dolatuje do mnie spora dawka Sencha Earl Grey, dzięki czemu moje skoj

Mentor III Bourbon Oak & Cedar Wood Chips

  Piwo Mentor w bardzo charakterystycznym opakowaniu, to jedna z legend polskiego piwnego rzemiosła. Swego czasu, ten imperialny porter bałtycki był obiektem pożądania niejednego beergeeka . Kilka lat później pojawił się Mentor II, a pod koniec tej zimy Browar ReCraft uraczył nas Mentorem III. „Trójeczka” ukazała się, aż w trzech wersjach – podstawce i dwóch wersjach z dodatkami. Podstawki nie udało mi się zakupić, ale mam dwie pozostałe nowości ze Świętochłowic.   Na pierwszy ogień idzie wersja leżakowana z płatkami dębowymi z beczek po Bourbonie oraz z płatkami drewna cedrowego. Bourbon to już mega oklepana sprawa, ale nie mam pojęcia jak pachnie drewno cedrowe. Poza tym, nie kojarzę tego dodatku w piwie, więc trochę się jaram. Zobaczmy, co wyszło z tego eksperymentu.  Piwo jest przyjemnie gładkie i gęste, rozlewające się po podniebieniu. Dużo tu czekolady deserowej, wspomaganej przez praliny i akcenty kakao. Tuż za nimi na scenę wchodzi drewno – czuć klepkę dębową oraz coś, cz