Przejdź do głównej zawartości

PRZEWAGA PUSZKI NAD BUTELKĄ


Czy tego chcemy, czy nie - puszki są wśród nas. Wystarczy wejść do marketu i się trochę rozejrzeć. W puszkach kupujemy owoce (ananasy, brzoskwinie), warzywa (kukurydza, groszek), a nawet mięso (konserwy) i mleko. Nie można oczywiście zapominać o wszechogromnej ilości napojów w puszkach i nie chodzi mi tu tylko o piwo. Czy jest ktoś na świecie, kto nigdy nie pił Coli, bądź innej Pepsi z puszki? Może i jest, ale z pewnością nie mieszka on w cywilizowanej części naszego globu.



HISTORIA PUSZKI PO PIWIE

Puszka może być stalowa, bądź wykonana z aluminium. Jaka jest różnica to chyba wiecie. W obecnych czasach piwo jest lane (z bardzo nielicznymi wyjątkami) tylko do puszek aluminiowych. Jednak nie zawsze tak było.
Pierwszy raz piwo zapuszkował w 1933 roku niejaki Gottfried Krueger, rzecz jasna miało to miejsce w USA. A już dwa lata później pierwsze piwo w puszkach trafiło do normalnej sprzedaży. Puszka o pojemności 0,33 litra ważyła 100 gram (to naprawdę sporo), bo.....była to zwykła stalowa puszka z blachy! Potem pojawiła się blacha ocynkowana, ale prawdziwy przełom nastąpił dopiero w 1958 roku, gdy pojawiła się pierwsza aluminiowa puszka. Niestety do jej otwarcia potrzebny był nóż, bądź inne ostre narzędzie. Na wygody trzeba było poczekać, aż do 1974 roku, kiedy to pojawiła się pierwsza puszka z zawleczką, zwaną również kluczykiem. W takiej formie aluminiowa puszka przetrwała do naszych czasów.

PUSZKA W POLSCE

Jako, że Polska to „zaścianek” jak mawiają niektórzy – pierwsze produkowane u nas piwo puszkowe pojawiło się na rynku dopiero w 1991 roku. Można by rzec, że to całkiem niedawno. Pamiętam doskonale jak będąc wówczas dzieckiem zbierało się tu i ówdzie puszki po piwie ;) Pierwsze piwa w puszkach, miały pojemność tylko 0,33 litra, dopiero po kilku miesiącach weszły do użycia tak popularne półlitrowe (obecnie, jak łatwo zauważyć ten trend się odwraca).
Obecnie browary leją coraz więcej piwa do puszek, a coraz mniej do butelek. Szczególnie łatwo to zauważyć, stojąc przy półkach z piwem w tych wszystkich super-, hiper-, sripermarketach. Chociaż prawdę mówiąc w małych sklepikach też się da to zauważyć.  Wypadało by się zastanowić jaki jest tego powód, kto za tym stoi? Czy Polacy sami chcą pić piwa w puszkach, czy są do tego w pewien sposób „zmuszani”?


ZALETY PUSZKI

Z pewnością nie ma jednego konkretnego powodu odpowiadającego na powyższe pytania. Za ten stan rzeczy odpowiada kilka bardziej złożonych zależności.

     1. Po pierwsze główną przewagą puszki nad butelka jest jej waga. Puszka waży 18-20 gram, butelka natomiast 350-450 gram! Mniejsza waga to oczywista korzyść zarówno dla browaru, hurtowni, jak i samego konsumenta.
Dana ilość transportowanego z browaru do hurtowni piwa w puszkach, waży sporo mniej niż ta sama ilość piwa w butelkach, więc teoretycznie jednorazowo można tego piwa przewieźć więcej. Wiadomo, że każdy samochód ma swoją dopuszczalną masę całkowitą. Poza tym sam transporter (skrzynka) też swoje waży, a karton i folia, w której są puchy z pewnością nie przekraczają kilograma. Na kilkudziesięciu, czy kilkuset skrzynkach różnica jest znacząca.
Daje to niższe koszty w przeliczeniu na litry przetransportowanego piwa dla browaru, a później dla hurtowni, która to samo piwo rozwozi do sklepów. Konsument ma także z tego korzyść. Przykład: mieszkacie na wsi, macie do sklepu kilometr, lepiej nieść w plecaku, czy siatce 10 piw w butelce, czy w puszce? Inny przykład: lubicie spacerować po górach z browarkiem w zanadrzu? Wtedy dopiero docenia się wagę zawartości plecaka. Nie oszukujmy się waga opakowania ma duże znaczenie także dla konsumenta.
     2. Druga ważna rzecz to objętość. Standardowy karton piw w puszkach zawiera 24 sztuki. Skrzynka nie dość, że jest sporo większa to zawiera tylko 20 piw! Nie będę tutaj bawił się w pomiary, ale widać na oko, że skrzynka zajmuje więcej miejsca niż karton piwa puszkowego. Ten punkt bezpośrednio wiążę się z powyższym punktem. Jeśli dana ilość piwa zajmuje mniej miejsca, to teoretycznie można jednorazowo tego piwa przewieźć więcej (o ile transport nie przekroczy dopuszczalnej masy). Mniejsza objętość = więcej kartonów = więcej palet = mniejsze koszty transportu. Ponownie zyskuje browar i hurtownia.
Zakładam, że większość browarów sama dowozi piwo do hurtowni, chociaż nie mam pewności, czy tak jest w rzeczywistości. Tak, czy siak ktoś to piwo musi przewieźć i na pewno lepiej wyjdzie na puszce niż butelce.
     3. Po trzecie butelka oprócz tego, że jest ciężka - jest ze szkła, które przepuszcza światło. Przez puszkę natomiast jak wiadomo żadne światło nie przeniknie. Najmniej światła przepuszczają brązowe butelki, najwięcej oczywiście te z białego (przeźroczystego) szkła, ale takich jest w Polsce bardzo niewiele, natomiast zielonych jest już całkiem sporo.
Nie każdy wie, że światło niekorzystnie działa na piwo. Pod jego wpływem izoalfakwasy pochodzące z chmielu, utleniają się (fotoliza) i wtedy powstaje związek o wdzięcznej i „śmierdzącej” nazwie izopentenylomerkaptan. Zasada jest taka, że im piwo bardziej nachmielone, tym to zjawisko nasila się. Owy związek w gwarze piwnej określany jest jako zapach skunksa, chociaż niektórzy błędnie określają go zapachem skuna. Jak to pachnie? Wystarczy otworzyć pierwszą lepszą zieloną butelkę z piwem i powąchać. Dla nieświadomego piwosza, takie piwo będzie pachnieć „intensywnie chmielowo”, ale dla znawcy piwnego rzemiosła jest to po prostu wada. Aczkolwiek w małym stężeniu jest to wada dopuszczalna.
    4. Kolejna rzecz to koszty wytworzenia. I tu jest mały zonk, ponieważ okazuje się, że puszka kosztuje więcej niż butelka. Koszt zakupu puszki dla browaru to około 50 groszy, natomiast koszt nowej butelki oscyluje w granicach 30-40 groszy! Ale jest to koszt tylko i wyłącznie samej butelki. Do tego dochodzi kapsel i etykieta, przeważnie z kontrą i krawatką. I to wszystko też przecież kosztuje. Wychodzi więc na to, że łączne koszty butelki i tych dodatków mnie więcej równają się kosztom samej puszki. Prawda jest jednak taka, że browar musi posiadać jakiś sprzęt do kapslowania i etykieciarkę, które najpierw trzeba zakupić, a z biegiem czasu konserwować i naprawiać.... To wszystko też są przecież koszty! Tak więc chcąc, nie chcąc ponownie puszka górą.
Powyższy schemat ma jednak rację bytu tylko przy butelce bezzwrotnej. W naszym kraju jednak wciąż króluje butelka zwrotna, chociaż wydaje się, że jej udział z roku na rok maleje. Nawet Kompania Piwowarska wprowadziła już jednorazowe butelki (Redd’s 0,4L).
A jak to się ma z butelkami zwrotnymi, które są niby „za darmo”? Szacuje się, że przeciętnie butelka jest w obiegu około 20 razy, więc browar 19 razy nalewa piwo do tej samej butelki za free? Nic podobnego. Ktoś je musi przewieźć z powrotem do browaru, potem trzeba je umyć, zdezynfekować, itd. Do tego również potrzebne są środki myjące i odkażające, mnóstwo wody oraz odpowiednie urządzenia.... koszty, koszty, koszty.
Wychodzi więc na to, że nawet pozornie darmowa butelka zwrotna generuje ogrom kosztów, ale to wszystko tak naprawdę jest bardzo trudne do szczegółowego przeliczenia. Przyjmijmy zatem, że w przypadku butelki zwrotnej i puszki jest remis.
     5. Może to i detal, ale o tym napisze. Każdy wie, że aluminium nie rdzewieje w przeciwieństwie do stali, czy żelaza. Cała puszka jest więc odporna na korozję i nie rozszczelni się choćby i przez 20 lat. Butelka jest ze szkła, ale kapsel już nie (tylko nieliczne piwa mają krachlę lub korek z kory dębu korkowego).
Jeśli ktoś jest wielkim koneserem piwa, to być może leżakuje sobie w piwniczce jakieś portery, barley wine, czy inne specjały nadające się do tego. Niektóre gatunki piw można leżakować przez dziesięć, dwadzieścia, czy nawet więcej lat (podobnie jak wina). Otóż podczas takiego leżakowania przez długie lata w wilgotnej piwnicy kapsel może zwyczajnie zardzewieć i piwo straci szczelność, zacznie się utleniać i nici z całego przedsięwzięcia.
    6. Jeszcze jedna dosyć znacząca przewaga puszki nad butelką dotyczy samego sposobu rozlewu. Po prostu linie rozlewnicze piwa do puszek są bardziej wydajne, aniżeli analogiczne do butelek. Jako przykład podam dane z Tyskich Browarów Książęcych, o które osobiście pytałem podczas zwiedzania. Linia rozlewnicza do puszek: wydajność 100000 puszek na godzinę, linia do rozlewu butelek: 60000 butelek na godzinę. Dokładniej mówiąc, to mają tam po dwie linie do puszek i po dwie do butelek, a to są wyniki sumaryczne ich maksymalnej wydajności.
Punkt ten tyczy się głównie koncernów, które jak wiadomo robią wszystko, by zwiększyć wydajność produkowanych wyrobów i dla nich po prostu bardziej opłaca się lać piwo do puszek niż butelek.


OSTATECZNA ROZGRYWKA

Teraz już wiecie jakie zalety ma puszka nad butelką. Z powyższego widać, jak na dłoni, że puszka po prostu jest bardziej ekonomicznym i mniej kłopotliwym opakowaniem dla browaru, a jak wiadomo w dzisiejszych czasach liczy się przede wszystkim kasa. Browary chcą produkować jak najtaniej i jak najszybciej. I jeśli tylko mogą ograniczyć koszty, to na pewno je ograniczą. Szacuje się, że obecnie już ponad połowa piwa w Polsce sprzedawana jest w puszkach.
Rzecz jasna nikt nas nie może zmusić do zakupu piwa w puszce. Wybór cały czas należy do nas, ale idąc np. do Biedronki żadnego wyboru już nie mamy – tam po prostu praktycznie nie ma piw butelkowych (nie mówię o wyjątkach w plastiku i niemieckim Paulanerze).
Gdy jednak konsument jest kuszony promocją na sześciopak w takim Auchan, a jako alternatywę ma zakup sześciu butelek np. Żywca + kaucja 35 groszy za sztukę, to nie dziwmy się, że wybierze ten sześciopak. Suma wydatków być może się zrównoważy, a być może nawet taniej wyjdzie piwo puszkowe. Do tego kupując piwo w butelce powstaje dylemat co zrobić z butelkami? Czy schować paragon do sejfu i przy następnej wizycie w sklepie oddać je do zwrotu, czy po prostu je wyrzucić do kosza? Sumienie będzie gryzło, bo szkoda tych 35 groszy za sztukę i wiadomo, że to takie nie ekologiczne. Chcąc odzyskać kaucję trzeba by je zatrzymać i oddać. Butelki zajmują sporo miejsca i w domu i w aucie. Do tego strasznie hałasują, a przecież oddawanie butelek do zwrotu, czy na wymianę przy kupnie to niezły obciach. Wiele osób kieruje się tym tokiem rozumowania. Po co więc mają sobie zawracać zapracowane głowy, skoro mogą bez rozterek kupić piwo w puszce, a puszkę zgnieść i wyrzucić.

MIT PUSZKOWY

Wielu zwolenników piw butelkowych zgodnie twierdzi, że piwo z puszki jest gorsze, bo zalatuje metalem. Dokładniej mówiąc twierdzą oni, że te piwa cechuje metaliczność (występowanie jonów żelaza w piwie). Nie może to być jednak prawda z bardzo prostego powodu – aluminium nie zawiera jonów żelaza! Co innego puszki stalowe, ale to wyjątek, o którym pisałem wyżej. Poza tym puszka od środka pokryta jest specjalną warstwą ochronną, tak że piwo w ogóle nie ma styczności z metalem. Metaliczność w piwie może tylko i wyłącznie być skutkiem uszkodzonych powłok w kotłach warzelnych, tankach leżakowych, itd. Jeszcze może być „metaliczność” pochodząca od chmielu, ale to już inna historia. W praktyce więc piwo z puszki i z butelki będzie smakować tak samo. Można zrobić prosty test, przelewając oba piwa do szklanki. Nie będzie żadnej różnicy (pod warunkiem, że to ta sama partia).
Ja osobiście nie należę do ludzi, pijących piwo z puszki i jestem raczej zwolennikiem butelki. Aczkolwiek nie uważam, że piwo w puszce jest gorsze. Po prostu jestem tradycjonalistą. W zasadzie to praktycznie w ogóle nie piję piwa prosto z opakowania, ani z puszki, ani z butelki. Zawsze przelewam do jakiejś szklanki, czy kufla (no, chyba że akurat jestem gdzieś w terenie ;>). Czasem mi się zdarzy kupić piwo z konserwy, ale to tylko i wyłącznie w celu recenzji na bloga.

 Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe artykuły – już teraz zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub polub mój profil na fejsie ;>

Komentarze

  1. Czasami piwo w butelce potrafi się delikatnie różnić od tego samego piwa w puszcze. Nie które browary stosują inną metodę pasteryzacji lub inną temperaturę przy rozlewie do puszek a inną przy butelkach. Jednak, żeby ową różnicę wyczuć już po pierwszym łyku trzebaby owy test robić nie na "masowym koncernowym eurolagerze" :]
    Jak wiadomo większość mniejszych i mini browarów nie leje w puszki (póki co)więc problem się sam rozwiązuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sugerujesz, że niektóre browary piwo w puszkach pasteryzują tunelowo, a piwo do butelek w przepływie, bądź odwrotnie? Może i jest to możliwe, ale raczej mało prawdopodobne. Nie wiem dokładnie, bo nie jestem pracownikiem browaru. Może Ty nim jesteś? :)

      Usuń
  2. Oczywiście butelka i wyłącznie brązowa. Wyczuję piwo z zielonej na kilometr. Nie zupełnie się zgadzam że piwo z butelki i puszki jest takie same.Piję sporo Żywca i Żubra. Żywiec zdecydowanie smaczniejszy z butelki natomiast Żubr zdecydowanie lepszy z puszki. Pozdrawiam Zbyszek :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A robiłeś ślepy test, czy pijąc widziałeś opakowanie? (moc sugestii jest ogromna). Poza tym czy zawsze piwa, które porównujesz pochodzą z tego samego browaru? Żubr np jest warzony w trzech browarach, Żywiec nie wiem, ale teoretycznie nawet w pięciu...

      Usuń
  3. Piję piwo od jakichś 35 lat. Zaczynałem od lury rozlewanej w miejscowym geesie. Jak kupiłem samochód od czasu do czasu jeździłem do braniewa po pyszne piwko rozlewane w browarze w pękate butelki 033l.Jakis czas piłem specjal, ale gdy pojawiło się EB było moim najlepszym piwem. Lubię piwa gorzkie i chmielowe. Jak Browar w Braniewie upadł przerzuciłem się na Lecha i piłem go dopóki był w brązowych. Nie nie robiłem testu na ślepo, ale jestem pewny że wyczuję ten bardzo charakterystyczny smak. Określam to "śmierdzi zielonym szkłem". Co zaś tyczy mojego zdania które piwo jest lepsze z puszki a które z butelki, to po prostu wprawa czyni mistrza. Oczywiście to obliczenie szacunkowe ale wypijam ponad 900 piw butelkowych i ponad 700 puszkowych rocznie więc doświadczenia mi nie odmówisz:)))))))))) Pozdrawiam Zbyszek. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ile pijesz dziennie? :)

      Usuń
    2. No to chyba łatwo policzyć :) średnio cztery, czasem sześć czasem dwa. :)

      Usuń
    3. Masz dużą nadwagę czy to mit? ;)

      Usuń
  4. Fajnie się zapowiadało ale coś chyba nie pykło :(
    To oczywiście nie zmieni mojego zdania ani o piwie ani jego jakości.
    Nie zmieni również mojego EGO.
    Pozdrawiam
    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja jednak będę namawiał do butelek, a nie puszek aluminiowych pomimo tak wielu zalet puszek w tym artykule(choć te zalety wyglądają mi na czysto marketingowe/praktyczne). Aluminium jest po prostu trucizną i nie ma siły żeby jakieś mikrodrobinki tego pierwiastka nie dostały się do piwa, co oczywiście w ostateczności dostanie się do naszego organizmu.

    OdpowiedzUsuń
  6. szlag właśnie zrobiłem ślepy test tyskie puszka 550 biedra i osiedlowy market tyskie szkło 500 - wynik (wysoce subiektywny): szkło 5 punktów pucha 3. smak w sumie ten sam, ale zapach się różnił (a kompletne doznanie to smak + zapach + widok (widok w teście pomijam)). może coś się przez brązowe szkło porobiło z chmielem ale, jak dla mnie, na plus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie testy to fajna sprawa, ale mam pytanie. Czy piwa były pite w ślepym teście? Wiedziałeś które jest z puchy, a które ze szkła? Siła sugestii ma naprawdę wielką moc., Druga rzecz warto by było sprawdzić, czy obydwa piwa pochodzą z tego samego browaru. Wiadomym jest, że Tyskie warzone jest w trzech browarach i na bank nie będzie ono identyczne. Inny sprzęt, inna woda.
      Pozdro

      Usuń
  7. Siema Anonimowy :)))
    Fajny test:)) Oczywiście zgadzam się całkowicie, że piwo tylko ze szkła !!!! ale oczywiście tylko z brązowego!!!! Oczywiście pijam z puszki ale tylko gdy jestem za granicą bo ciąganie ze sobą ciężkich butelek jest ani nie praktyczne ani nie ekonomiczne.
    Zawsze mówię,o piwie z zielonej butelki, że "śmierdzi zielonym"
    Ale wszyscy zaraz wołają, "co ty pier..lisz przecież szkło nie ma zapachu, szkło nie :) ale piwo w zielonym pachnie inaczej i smakuje inaczej :)
    W chwili pisania tego komentarza raczę się żywcem w butelce, oczywiście brązowej, schłodzonym w mojej piwniczce (ziemianka) do około 12-13 stopni. :)))Pozdrawiam wszystkich piwoszy :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. nie anonimowy to nie mit , mimo ze trzymam ścisłą dietę i jem sześć małych i jeden duży posiłek, jestem bardzo aktywny fizycznie, to niestety mam tak zwaną otyłość brzuszną około 15-16 kilogramów. Przy mojej krępej budowie ciała i 168 cm wzrostu nie powinienem ważyć więcej jak 80 kg a ważę prawie 95

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

Miłosław IPA od Fortuny

  Idziemy za ciosem, dlatego dzisiaj druga marcowa nowość od Fortuny – Miłosław IPA. Piwo to jest alkoholową wersją piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA , które to jest jednym z lepszych ‘bezalkusów’. Prawie zawsze najpierw powstaje wersja alkoholowa, a dopiero później bezalkoholowa (ewentualnie), ale tu mamy odwrotną sytuację. Dziwne to. W sumie nie wiem, dlaczego ta nowinka zowie się IPA? Przecież mamy tu zaledwie 4,6% alko oraz tylko 11,5º Blg! To nawet na Session IPA są niskie parametry. Trochę ich poniosło w tym Miłosławiu. Jako ciekawostka dodam jeszcze, że w składzie tego piwa znajduje się pszenica niesłodowana, słód żytni oraz zielona herbata Sencha Earl Grey. Użyte chmiele to Citra, Amarillo, Chinook, Lubelski i Cascade.  Piwo jest lekko zmętnione, złocistej barwy. Góruje nad nim ogrom białej piany, która jest dość drobna, bardzo puszysta i trwała. Opadając zostawia wyraźne zacieki na szkle. Piję. Od razu dolatuje do mnie spora dawka Sencha Earl Grey, dzięki czemu moje skoj

Mentor III Bourbon Oak & Cedar Wood Chips

  Piwo Mentor w bardzo charakterystycznym opakowaniu, to jedna z legend polskiego piwnego rzemiosła. Swego czasu, ten imperialny porter bałtycki był obiektem pożądania niejednego beergeeka . Kilka lat później pojawił się Mentor II, a pod koniec tej zimy Browar ReCraft uraczył nas Mentorem III. „Trójeczka” ukazała się, aż w trzech wersjach – podstawce i dwóch wersjach z dodatkami. Podstawki nie udało mi się zakupić, ale mam dwie pozostałe nowości ze Świętochłowic.   Na pierwszy ogień idzie wersja leżakowana z płatkami dębowymi z beczek po Bourbonie oraz z płatkami drewna cedrowego. Bourbon to już mega oklepana sprawa, ale nie mam pojęcia jak pachnie drewno cedrowe. Poza tym, nie kojarzę tego dodatku w piwie, więc trochę się jaram. Zobaczmy, co wyszło z tego eksperymentu.  Piwo jest przyjemnie gładkie i gęste, rozlewające się po podniebieniu. Dużo tu czekolady deserowej, wspomaganej przez praliny i akcenty kakao. Tuż za nimi na scenę wchodzi drewno – czuć klepkę dębową oraz coś, cz