ALK.4,2%. Czy Ognie Szczęścia faktycznie dają szczęście (przynajmniej podczas degustacji)? Mam nadzieję, że tak. Jest to ostatnia jak do tej pory, tegoroczna nowość od chłopaków z Pinty, ale na pewno nie ostatnia w ogóle. Styl irish red ale, nie wiele mi mówi o cechach organoleptycznych takiego napitku. Czeka mnie więc podróż w nieznane, wycieczka w pełną tajemnic piwną krainę nowych doznań smakowo-zapachowych. Piwo ma rzadko spotykaną, czerwono-miedzianą barwę i bardzo niskie nasycenie dwutlenkiem węgla. Jak dla mnie na pewno za niskie. Piana jest również bardzo niska, drobnoziarnista o odcieniu ecru. Jak to przeważnie bywa w przypadku Pinty, długo nie gości na powierzchni piwa. Średnio intensywny i aksamitny zapach jest mieszanką palonych słodów, lekkiego karmelu i czerwonych owoców, gdzieś w tle majaczy postać delikatnego, aromatycznego chmielu. Przeciętność rzuca się w oczy niczym Wieża Eiffla w Paryżu.